Jakaś cukiernia z Warszawy wystawiła na konkurs tort z motywami z Powstania Warszawskiego. Karabiny, granaty, kotwica i ginący dzielnie mały chłopiec z wielkim hełmem na pustej główce.
Tort jest znakomitym dziełem niewątpliwie i robi niemal takie samo wrażenie jak plastikowa figurka Jezusa ukrzyżowanego na samolocie Tu-154, której zdjęcie przechowuję pieczołowicie na dysku w katalogu „szczególnie cenne”.
Jest to tort na miarę naszych możliwości. My tym tortem otwieramy oczy niedowiarkom. Mówimy: to jest nasz tort, przez nas zrobiony i to nie jest nasze ostatnie słowo!
Następnym słowem będą:
- Jajecznica po Katyńsku, z grzybkami leśnymi, podawana z dziurą w tyle patelni
- Szarlotka z lodami w kształcie płonącej stodoły w Jedwabnem
- Pieczeń a la Adolf Hitler z ziemniaczkami-swastyczkami w sosie SS
- Półmisek serów przepięknie rzeźbionych, przedstawiających scenę rzezi wołyńskiej
- Kaczka po Wiśniowiecku, nadziewana na pal w czerwonym sosie
- Karp po żydowsku z cebulką ułożoną w pasiaki, na srebrnym półmisku z napisem: Mahlzeit macht frei.
- Słodycze z serii „Słodka Rwanda„. Na początek w dwóch wersjach: krówki „Tutsi” oraz batoniki „Hutu„. Reklamowe hasłem: „krojone maczetą„
- Przekąska „Smakowita Golgota„: trzy szaszłyki drobiowe w kształcie krzyża wbite w pieczeń po rzymsku.
Jeżeli po takich kulinarnych wynalazkach nie docenią Polski na arenie międzynarodowej, to ja już naprawdę nie wiem. Jak dla mnie kuchnia polska nie ma sobie równej.
Życzę więc warszawskiej cukierni wielu dalszych sukcesów, a jeżeli by im zabrakło pomysłów na kolejne torty to służę pomocą.