Rano powitały nas w gazetach informacje o wybuchach w Brukseli. Na całą stronę, czerwonymi literami. Wszystko przesiąknięte słabo ukrywaną radością wydawców, że w końcu jakiś porządny temat się trafił.
Ten entuzjazm mediów w prezentowaniu okropności jest bardziej przerażający niż sam atak.
A do tego z przerażeniem odkryłem, że zaczynam się do tego cyrku przyzwyczajać.
Z jeszcze większym przerażeniem patrzę, jak w coraz szybszym tempie ludność Europy popada w paniczny strach, którego skutkiem jest dzika, ślepa, irracjonalna nienawiść.
Widać to szczególnie dobrze w dzisiejszych doniesieniach i komentarzach pod nimi. Prawie wszystkie są w tonie „broń dalej ciapatych, to pozabijają nas wszystkich”. Większość komentarzy sugeruje, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest otwarta wrogość, nienawiść i atak na wszystko co ciemniejsze niż białe.
Czyli dokładnie ta sama postawa, którą mają terroryści.
Jest to polskie chrześcijaństwo w praktyce. Polega ono na krzyczeniu: „ukrzyżuj! ukrzyżuj!”
To co wiadomo w tym momencie, to to, że były wybuchy w Brukseli w metrze i na lotnisku i zginęło kilkadziesiąt osób. Nie wiadomo kto wybuchał, nie wiadomo jak, nie wiadomo dlaczego. Niewiele wiadomo.
Ale wiemy, że lokalna agencja prasowa podała, że: „było słychać krzyki po arabsku”. Nie wiadomo gdzie te krzyki, jakie krzyki i kto je słyszał. Ale czytelnikom to wystarczy: dla uprzedzonego pogłoska ma równą rangę co przeprowadzony proces sądowy.
Jeżeli się z czasem okaże, że terrorystą był Arab, to każdy kto mówił „poczekajmy spokojnie na dowody i informacje” zostanie potępiony, że jest albo biednym, nieświadomym głupcem albo przyjacielem terrorystów.
Porządny człowiek wie z góry jaki będzie wynik śledztwa. Jak Macierewicz.
„Okrzyki po arabsku” z niewiadomego źródła wystarczą całkowicie, żeby zacząć organizować demonstrację pod tytułem „zabijmy wszystkich co mówią po arabsku – tak na wszelki wypadek”.
Mało komu chce się sprawdzić, że w Brukseli po arabsku mówi 25% mieszkańców. Z całą pewnością było słychać też okrzyki po francusku, ale nikt nie uważał za stosowne informować w mediach, że „było słychać krzyki po francusku”.
Skoro ludzie czekają na Araba, to Araba muszą dostać – srał pies obiektywność dziennikarską. Takie czasy – trzeba się dostosowywać do potrzeb rynku.
Ostatnio czytałem „Młot na czarownice” – taka popularna książka z XV wieku o tym jak wykrywać i jak radzić sobie z czarownicami.
Czekam teraz aż ktoś napisze „Młot na terrorystów”.
Najwyższy czas. Nudno tak w Europie bez stosów.