Chciałem z niezdrową przyjemnością poinformować wszystkich, że dostałem się na studia!
Takie prawdziwe. Dzienne. Państwowe. Z jego magnificencją dziekanem. Gdzie przenajświętszy autorytet rektora i wszechwładnych sekretarek unoszą się dyskretnie w powietrzu szacownych murów, niczym pierdy w windzie.
Wszystko wskazuje jednak na to, że na studiach będę jeden dzień.
A to z powodu takiego, że do jutra muszę przynieść świadectwo maturalne, a go nie mam. Zgubiłem. Zostało gdzieś w którejś-tam szkole, szkołę zlikwidowali, to wszystko się działo lata temu i nikt już nie pamięta. Więc nie mam.
Chciałem je odzyskać pisząc do OKE, żeby mi przysłali duplikat. Ale komisja mi odpisała, że to za stara matura, nie mają takich matur. Za wysoki poziom. Proponują zapytać w moim starym liceum. Wysłałem do liceum maila, ale wrócił. Nie ma takiego numeru, powiedział.
Mimo wszystko przejdę się do sekretariatu. Skoro jestem studentem przez jeden dzień, to trzeba ten dzień wykorzystać.