Polska ma nowego premiera. Nie wiem czy ktoś zauważył. Jeżeli nie zauważył, nie ma to żadnego znaczenia, bo to tylko premier. Ten kto rządził, rządzi dalej.
Nowy premier zapowiedział, że jego marzeniem jest rechrystianizacja Europy.
I tutaj nie wiadomo z czego zacząć się śmiać na początek.
Przede wszystkim: jak premier z kolegami rozumie chrześcijaństwo?
Otóż chrześcijaństwo to nie jeść mięsa w piątek.
Chrześcijaństwo to chrzcić dzieci, zostawiając księdzu zadośćuczynienie w dyskretnej w kopercie.
Chrześcijaństwo to chodzić do kościoła aby wstawać, siadać, wstawać, klękać, wstawać, kiwać głową na cztery strony świata, siadać, wstawać, przeżegnać się i iść do domu.
Chrześcijaństwo to odbębnianie i zaliczanie, i wieczna obawa przed tym, że się czegoś nie dopełniło albo – co najgorsze – zrobiło po swojemu.
Jestem teraz strasznie ciekaw jak premier chce zachęcić do tego Europę.
Bo zastraszyć ich nie ma czym, na przekupstwo za biedny, a wizja polskiej wersji chrześcijaństwa jest dla przeciętnego Europejczyka tak atrakcyjna jak perspektywa dostania sraczki.
Za przeproszeniem.
Poza tym chętni do fanatycznego posłuszeństwa zasadom i rytuałom mają do dyspozycji Islam. To po co komu kopia, skoro może mieć oryginał?
Widać Morawiecki tak długo nie jadł tego mięsa w piątek, że zapomniał już jak to jest jeść wszystko co się chce, wtedy kiedy się chce. Żeby zrezygnować z wolności człowiek musi mieć naprawdę mocne argumenty.
I jakie to argumenty wysunie premier, ciekaw jestem? „Zostań chrześcijaninen a będziesz tak fajny jak Kaczyński”? „Każdy kto się nawróci dostanie 500 złotych”? „Zapraszamy na niezapomniane pielgrzymki pod pomnik Aragorna do Świebodzina”?
Nie za bardzo też wiem po co Europie to polskie chrześcijaństwo. Jeżeli chodzi o miłość bliźniego, to radzi sobie bez niego całkiem nieźle. Według „World Giving Index” (wskaźnik badania dobroczynności społeczeństw) wśród 20 pierwszych miejsc jest 8 krajów Europy Zachodniej.
A Polska? Miejsce 105. Na 139 badanych krajów. Okazuje się, że wszędzie na zachód od Polski ludzie są bardziej chętni do pomagania innym. Jestem pewien, że gdyby nie Owsiak, tak potępiany przez środowiska rechrystianizujące, wynik byłoby jeszcze niższy.
Biorąc to pod uwagę, należałoby raczej wołać: niech Bóg broni Europę Zachodnią przed polską rechrystianizacją!
To, co nie jest śmieszne w tym wszystkim, to fakt, że prawdziwe chrześcijaństwo, nie ma szans trafić do ludzi. Nawet jako choćby potencjalna możliwość.
Bo słowo „chrześcijaństwo” oznacza dziś co innego niż znaczyć powinno. Dziś to świat kościołów i rytuałów, fanatycznego posłuszeństwa zasadom oraz gra w „kto pierwszy wykryje u bliźniego grzech”.
Nic dziwnego, że ateizm zalewa Europę niczym potop, skoro alternatywą jest nie jedzenie mięsa w piątek i coniedzielne wstawanie, siadanie i klękanie na zawołanie.