Wolność słowa funkcjonuje na Zachodzie przedziwnie.
Zrozumiałe jest unikanie niepotrzebnych konfliktów, ale ja mam wielki problem z ustępowaniem przed agresją w imię wyłącznie świętego spokoju. Bo tylko tym można tłumaczyć rażącą różnicę między traktowaniem ataków na chrześcijaństwo i atakami na Islam. Reakcje ze strony administracji rządowej powinny być dokładnie takie same. Ale są bardzo różne, czego jednoznacznym przykładem jest przypadek Lauren Sauthern:
Przypomnę, że identyczna polityka ustępowania przed agresją w imię spokoju w latach 30-stych doprowadziła do II Wojny Światowej z jej wszystkimi katastrofalnymi konsekwencjami. Dało się temu zapobiec reagując tak jak sugerował Winston Churchill i inni.
Dopiero pod wpływem wizji zupełnej anihilacji świat zachodni uznał nieprzyjemną wizję Churchilla za prawdziwą a Hitlera za potwora zamiast „innego kulturowo męża stanu”.
Żadnego straszenia tutaj nie chcę. I jak ktoś spróbuje w komentarzu chwalić rasizm i agresywny nacjonalizm to wywalę bez mrugnięcia okiem.
Ale chcę wyciągać naukę z błędów przeszłości. A lekcja mówi, że polityka łamania dobrych zasad współżycia społecznego (gwarantowanie wolności wyrażania opinii, traktowanie różnych religii na tych samych zasadach itp.) w imię świętego spokoju za wszelką cenę, zachęca do coraz większej agresji. Jedni się czują coraz bardziej zachęcani do większego wymuszania na innych własnych sposobów na życie, drudzy coraz bardziej sfrustrowani niesprawiedliwym traktowaniem.
Wzrost tej agresji widać coraz bardziej.