Przyszedł 1 listopada i poszedłem odwiedzić grób dziadka.
– Czego chcesz? – powiedział grób.
– Przyszedłem w odwiedziny – bąknąłem. Spodziewałem się, że grób będzie milszy.
– Przyniosłeś herbatę?
Akurat byłem wcześniej w sklepie.
– Mam.
– To zaparz, bo ja nie mam rąk.
I tak piliśmy z grobem herbatę i próbowałem zebrać myśli.
– Dobra, popiliśmy, a teraz mów: po coś tu przyszedł?
– Chciałem odwiedzić rodzinę.
– A gdzie mieszka rodzina?
– Tutaj, w Krakowie, na Krowodrzy.
– To co robisz na Rakowicach?
– Odwiedzam dziadka. Tu leży.
– Aha, dziadka. To co, obudzić go?
Wytrzeszczyłem oczy.
– Co?
– No bo pewnie chcesz z nim pogadać, skoro go odwiedzasz. Mam go obudzić? Mogę to zrobić.
– Eee…
– Rozumiem, rozumiem. Dziadek trochę w kiepskim stanie jest. I też nie pachnie zbyt ładnie. Ale jak wpadniesz w odwiedziny za pięć, dziesięć lat, to kości będą już suchutkie i bielutkie. Będziesz mógł go odwiedzić, ale nie wiem czy coś powie. Ostatecznie języka już nie ma.
– Ale ja przyszedłem tylko zapalić dziadkowi świeczkę.
– Po co mu świeczka?
– No, że pamiętam.
– A tak, parafina to dobry środek na sklerozę. Tak gdzieś słyszałem. Ale to chyba się pije a nie pali.
– Ale o dla dziadka, nie dla mnie…
– Słuchaj no, o co ci w ogóle chodzi? Przecież wiesz, że dziadek nie żyje. Kogo ty przyszedłeś odwiedzić?
– Mówiłem już: grób dziadka.
– To ja jestem grób dziadka.
Milczeliśmy chwilę, ja i grób. Ja mu nie umiałem wytłumaczyć, a on nie potrafił zrozumieć. Albo odwrotnie.
– To może już idź. Bo zimno.
– Ale nie zapaliłem jeszcze świeczki.
– Zapalisz se w domu.
– Jak to w domu? To na grobie się pali świeczki.
– O nie, stary, nie będziesz na mnie nic palić.
– Ale od tego tu jesteś!
– Nie, kochany. Ja tu jestem całkiem od czego innego.
– Od czego?
– Od tego, żeby zwłoki dziadka nie przeszkadzały żywym żyć.
– No chyba nie tylko po to.
– Oczywiście, że nie. Po to też, żeby żywi nie musieli patrzeć na to, co się stanie z ich ciałem po śmierci. To raczej nieprzyjemne.
– Wszystko spłycasz.
– Trochę tak. Jestem raczej płytkim grobem.
– A co z wymiarem duchowym?
– O nie, mój drogi. Jeżeli o to ci chodzi, to kategorycznie odmawiam roli telefonu do kontaktów ze zmarłymi. Ja nie będę okultyzmu uprawiać.
– Tu nie chodzi o żaden okultyzm. To po prostu tradycja. Pierwszego listopada tradycyjnie odwiedza się groby.
– Głupia jakaś ta tradycja. No ale dobra, odwiedziłeś mnie, wypiliśmy herbatę, pogawędziliśmy. Dziękuję ci bardzo za towarzystwo, ale idź już sobie.
– Ale dziadek…
– Słuchaj no, chłopcze. Odpowiedz mi na jedno proste pytanie, a dam ci zapalić tyle świeczek ile tylko chcesz.
– Jakie pytanie?
– Gdzie według ciebie jest teraz twój dziadek?
Zastanowiłem się.
Jeżeli powiem, że tutaj, że leży w grobie, to mi go będzie chciał pokazać, a ja na kontakty z zombie nie mam ochoty. Jeżeli z kolei powiem, że go tu nie ma, to mnie zapyta co tu w takim razie robię, bo przecież nie można odwiedzić kogoś w miejscu, gdzie go nie ma.
– Nie wiem.
– To idź do domu i się zastanów.
Poszedłem.
Co miałem robić? Grób ewidentnie nie chciał moich odwiedzin.
A na pytanie gdzie jest dziadek zastanawiam się do tej pory. I póki na nie sobie nie odpowiem, pierwszego listopada spędzę w domu.
Martin Lechowicz
—
PS. Jeżeli podoba ci się tekst, podeślij innym. Może też się zastanowią gdzie jest dziadek?
PS2. Jeżeli chcesz poczytać więcej podobnych tekstów, kup sobie „Ironizator„.