Postanowiłem dziś z ciekawości zbadać czy COVID przedłuża życie.
Znalazłem w gazecie obowiązkowy codzienny raport z Ministerstwa Zdrowia przepisany z Twittera i sprawdziłem ile osób umarło wczoraj na CPCT (COVID Plus Choroby Towarzyszące)? Okazuje się, że 12 osób. W wieku 46, 66, 72, 79, 79, 82, 83, 86, 87, 88, 89 i 92 lat.
Policzyłem medianę: 82 lata.
Policzyłem średnią: 79 lat.
Sprawdziłem średnią długość życia w Polsce: 78 lat.
Wniosek: chorzy na COVID żyją rok dłużej!
A biorąc pod uwagę, że wszyscy zmarli mieli te obowiązkowe „choroby towarzyszące” (znaczy: umarli na co innego) wnoszę, żeby wirus COVID-19 zaklasyfikować nie jako chorobę tylko jako lekarstwo.
No bo jak inaczej? Choroba towarzyszka = śmierć w wieku 78 lat. Choroba towarzyszka + COVID = śmierć w wieku 79 lat. No to lepiej mieć COVID niż nie mieć, nie?
Słuchajcie, ja wiem, że to brzmi idiotycznie, ale to pokazują oficjalne dane polskiego Ministerstwa Zdrowia. A ministerstwo Zdrowia mylić się nie może. Liczby z wczoraj pokazują, że COVID przedłuża życie.
Co mi się każe zastanowić nad reakcją jednej baby w autobusie do Niemiec, o której słyszałem, że zrobiła piekielną awanturę, bo jakiś pies w autobusie jechał bez kagańca. Pies, czy tam człowiek. Wszystko jedno, wyglądają tak samo, zachowują się tak samo, ja już nie rozróżniam.
Argumentem kluczowym pani baby dla pasażera bez kagańca było:
– Czy pan nie zna danych?!
I co się okazuje w świetle najnowszych danych? Że pani baba była wredniejsza niż przypuszczałem! Nalegała bowiem, żeby ludzie w autobusie obwiązali wszyscy pyski bawełną po to, aby innych nie zarażać lekarstwem COVID-19. Toż zawistna baba! Sama nie chce pożyć rok dłużej, a jeszcze innym zabrania!
Obliczenia wyjaśniają też definitywnie dlaczego rząd robi co może, żebyśmy się nie pozarażali błogosławionym koronawirusem. To proste: gdyby każdy żył o rok dłużej, to system emerytalny by tego nie wytrzymał.
I cały spisek jasny.
Ja tam do niczego nie namawiam, ale dlaczego by nie pożyć ten rok dłużej?…