Zostawmy na chwilę problem bezsensownego wezwania na policję, bo stało się coś naprawdę ważnego. Coś ważnego, co dotyczy każdego z nas.
Nie chodzi tu o kwestię głosowania w sprawie aborcji, co jest informacją dnia na Interii, ani szkodliwości GMO, o czym mówi Wirtualna Polska.
W piątek premier ma zamiar ogłosić wprowadzenie obciążenia podatkiem na ZUS każdego rodzaju umowy o zatrudnienie, o czym pisze dziś np. Rzeczpospolita.
Mówię „podatek na ZUS” a nie „składka na ZUS„, bo po prostu nazywam rzeczy po imieniu. W końcu jak się nazwie psa kurą to nie zacznie od tego gdakać. Więc ja nie nazywam podatku składką.
W praktyce ta „reforma” oznacza, że każdy kto będzie chciał w Polsce pracować w jakiejś nie-za-dużej firmie, której właściciej nie ma przypadkiem worów pieniędzy ukrytych w piwnicy, zarobi o kilkaset złotych mniej. Te kilkaset złotych, których nie zarobi, zniknie w ZUS-ie.
Sprawa dotyczy w szczególności małych i średnich przedsiębiorstw. Żeby przetrwać na rynku muszą bardzo oszczędzać, więc zatrudniają pracowników tak tanio jak tylko mogą. Czyli zwykle na umowę o dzieło. W piątek premier do nich powie: „o nie, kochani, tak to nie może być: zasady muszą być równie dla wszystkich„. I każe im zapłacić ZUS za każdego pracownika.
Jako, że 2+2=4 i pracodawca ma tyle, ile ma, będzie on postawiony w sytuacji, w której może tylko:
- zmniejszyć płace pracowników – ale oni już teraz mało zarabiają i po prostu się zwolnią
- podnieść ceny, żeby zarobić więcej na dodatkowy ZUS – ale wtedy będzie miał mniej na inwestowanie w rozwój firmy albo stanie się w ogóle niekonkurencyjny i zbankrutuje
- zwolnić kogoś, a innym kazać pracować więcej
- zamknąć interes
Każda z tych opcji pomnożona przez ilość przedsiębiorców oznacza gwałtowny wzrost bezrobocia lub/i wzrost cen.
To nie jest: „być może”. To jest: „na pewno”.
Ktoś powie, że dla dużych korporacji to bez znaczenia: i tak już płacą ZUS, bo zwykle zatrudniają na umowę o pracę. Z całą tą otoczką prawno-socjalną, ze szczególnym uwzględnieniem kobiet w ciąży, BHP i jednego inwalidy, który robi herbatę za 2 tys. na miesiąc. Stać ich.
Tylko, że problem polega na tym, że to nie oni, a małe i średnie firmy stanowią zdecydowaną większość firm w Polsce.
A co ma zrobić pracownik?
Ten, którego nie zwolnili i ma dodatkowy ZUS – cieszyć się, że ma ubezpieczenie, za które może postać w kolejce do lekarza pół roku, a pod koniec życia dostać emeryturę, która mu starczy na parę bułek. Będzie też musiał pracować więcej za te same pieniądze, bo musi zrobić swoją robotę i tego, którego zwolniono.
Natomiast ten, który nie ma pracy, a chce być uczciwy będzie mógł tylko:
- zgodzić się na pracę za dużo mniejsze pieniądze (w warunkach większego bezrobocia może nie mieć dużego wyboru)
- nie znaleźć pracy i iść na zasiłek
- nie znaleść pracy i żyć na sępa za emeryturę od babci
- kraść
- wyjechać za granicę
Jest jeszcze jakieś inne wyjście? No, można zawsze trochę pokombinować. Ale ta ostatnia opcja zrobi się coraz bardziej atrakcyjna. Bardzo atrakcyjna.
Kolejny eksodus młodych ludzi za granicę jest pewny. W nich ta zmiana uderzy najmocniej.
Fatalnym zbiegiem okoliczności, efekt reformy Tuska zbiegnie się czasowo z falą bankructw nieudanych inwestycji za darmowe unijne pieniądze, które 2-3 lata temu masowo zakładano. Jednocześnie dziura w ZUS-ie mocno wzrośnie z powodów demograficznych. I akurat przyjdzie moment zwrotu paru miliardów, co się jakiś czas temu pożyczyło i przejadło.
Niestety, wygląda na to, że zbliża się prawdziwy gospodarczy kataklizm.
Naprawdę, trudno mi uwierzyć w to, co czytam. Dodatkowy ZUS na wszystkie umowy? Jakiż trzeba mieć uwiąd mózgu, żeby wpaść na pomysł tak radykalnego zwiększenia klinu podatkowego?! Już teraz jest największy w Europie i jest wymieniany przez polskich przedsiębiorców jako najbardziej uciążliwa rzecz przy prowadzeniu biznesu! Na jaki brak wyobraźni trzeba cierpieć, żeby nie rozumieć, że od przekładania pieniędzy z kieszeni do kieszeni bogactwa nie przybywa? Bogactwo pochodzi z organizacji, przedsiębiorczości i pracy, a nie z podatków wydawanych na konsumpcję!
Im więcej kapitału zostaje w rękach przedsiębiorców, tym więcej z niego powstanie bogactwa – czy to naprawdę takie trudne do pojęcia? A teraz ten kapitał, który mógłby pracować lub być wynagrodzeniem za pracę tworzącą bogactwo, każe się wpłacać do ZUS-u – gdzie żadnego bogactwa nie stworzy. Było przesłuchać tą „płytę dla posła„, którą rozdaliśmy parlamentarzystom!
Umowy nazywane „śmieciowymi” są w rzeczywistości jedynym ratunkiem dla małych przedsiębiorców, żeby się utrzymać na powierzchni i rozwijać. Bez nich nie byliby w stanie wejść na rynek i funkcjonować, bo ich firm zwyczajnie nie stać na marnowanie aż takiej ilości pieniędzy jak wielkich korporacji.
Ten projekt – jeżeli dojdzie do skutku – będzie najgorszym posunięciem rządu Tuska do tej pory. Znacznie gorszym niż podwyżka VAT. Tak destrukcyjnego działania nie da się już niczym usprawiedliwić. To jest po prostu niszczenie gospodarki kraju.
Więcej o tym pogadamy jutro, czyli w czwartek o 20:00 w radiu KonteStacja. Audycja jak co tydzień na żywo, więc zapraszam od dzwonienia w czasie programu. Tym razem to naprawdę ważny temat!