Kupiłem se laser.
Od Chińczyków. Tani był, to kupiłem. Jakiś impuls mi kazał. Może to nostalgia za czasami kiedy byłem mały i wszyscy podniecaliśmy się nowymi technologiami, lotami w kosmos, samochodzikami zdalnie sterowanymi, ZX Spectrum i nowym walkmanem z dźwiękiem stereo?
Wtedy nic nie można było dostać i każdy się fascynował. Dzisiaj te rzeczy są za grosze i nikogo to nie rusza.
Ale mnie rusza dalej. Kupuję sobie do czasu do czasu to, co dawniej było dla mnie odległe jak lot w kosmos. Na przykład laser.
Laser jest niewiarygodnie fajny! Celujesz w cokolwiek, dowolnie daleko – i zawsze wiązka światła dolatuje. Czuję się tak, jakbym mógł dotknąć wszystkiego. Taki długi, zielony palec. Nawet chmurę mogę dotknąć – celuję w niebo, i widzę pionową wiązkę światła i zieloną kropkę na chmurze. Fajnie, dotknąłem nieba!
Może ktoś pomyśli, że to UFO?
Jechałem autobusem i dotknąłem laserem czyjejś choinki za oknem. I też tak sobie myślę: może tam mieszka pobożna staruszka, która akurat się modliła? Zadzwoni jutro do Radia Maryja i opowie, że zdarzył się cud – oto na górze choinki rozbłysła zielonym światłem nadziei gwiazda betlejemska!
– Klnę się na mój moher, tak było! – powie babcia.
I nikt jej nie uwierzy, a przecież będzie miała rację.
Na razie, oprócz dotykania całego dalekiego świata pożytku z lasera nie ma. Oprócz tego, że działa jako pilot do kota. Nie wiadomo dlaczego kot namiętnie lubi wyskoczyć sobie na klatkę i poocierać się o ściany i poleżeć na plecach na betonie. Więc czai się przy drzwiach, kiedy ktoś wchodzi do domu, i jak tylko się otworzy to myk! i kot jest na korytarzu
Do tej pory jak uciekał to trzeba było za nim wędrować i go łapać. Kot oczywiście leży zawsze w najlepsze na najwyższym piętrze, rozwalony jakby to była plaża na Majorce, a nie betonowy blok.
Ale teraz mam pilota – nacelowuje tylko i kot zapomina o wszystkim i biegnie za zieloną kropką. I w ten sposób można nim sterować.
Nie śmiej się z kota. Ty pewnie też masz swoją zieloną kropkę.
A ja mam zielony laser.