W poniedziałek postanowiłem się umyć.
W związku z tym wlazłem do wanny, a że akurat mi wesoło było oraz zapomniałem chwilowo jak nieatrakcyjnie wyglądam w wannie, włączyłem komórkę i ponadawałem na żywo. W ramach eksperymentalnego after-party w radiu KonteStacja.
Które to radio się zupełnie do takich wybryków nie nadaje. I to mnie właśnie martwi.
Zacząłem więc bajdurzyć o wszystkim co mi na myśl przyszło, i wyszło z tego więcej jaj niż sensu. Ale przy okazji uświadomiłem sobie też i coś ważnego: że zanikła mi trzecia noga.
Nie chodzi to o to, że w wannie ta noga pomiędzy prawą a lewą się kurczy. Nie. To znaczy tak, kurczy się. Ale nie o tę nogę chodzi. Tym bardziej, że to przecież nie noga.
Odkryłem bowiem parę lat temu, że moja działalność opiera się na trzech nogach: Bóg, wolność oraz jajeczność.
Dwa pierwsze dążenia są łatwe do rozgryzienia, ale co to jest to trzecie? Nie wiem dokładnie, prawdę mówiąc. Chodzi mi o to, że lubię się pośmiać, wymyślać głupie zabawy, trajkotać do mikrofonu, testować granice ograniczonych ludzi. Lubię sarkastyczne żarty i ironizowanie nad tym, co powinno wkurzać, a nie bawić.
Ale lubię też pisać opowiadania, wymyślać filmiki, stwarzać sytuacje, które nie tylko dla samego śmiechu istnieją. Są i po to, żeby zwrócić czyjąś uwagę na problem. Pokazać absurdalność wiary w coś głupiego. Pomóc spojrzeć w inny sposób na codziennie mijaną rzeczywistość.
Jak nazwać tą trzecią nogę?
Nie wiem. Ale wiem, jak to opisać ogólnie: lubię tworzyć.
Radio KonteStacja, które współ-stworzyłem to radio promujące wolność. Bo człowiek powinien być wolny. I na dobrą sprawę jest wolny, wolny w duchu, o ile tylko się tej wolności sam nie zrzeknie. Większość ludzi się jej właśnie zrzeka. Zgadzają się na rolę wiecznego dziecka biorąc sobie rozmaitych rodziców: państwo, kościół, ojczyznę, pieniądze. W ten sposób kastrują swojego ducha z westchnieniem ulgi zostawiają za sobą ciężary decyzji i odpowiedzialności, które życie nakłada na każdego wolnego człowieka.
Dlatego właśnie Radio Kontestacja.
Wolność wewnętrzna, wolność ducha, ta śmiałość decydowania o sobie samym jest najważniejszą wolnością. Bez niej trudno w ogóle nazywać się człowiekiem. Chociaż na małe dziecko też przecież mówimy „to człowiek”, ale wiemy, że taki jeszcze nie w pełni, bo ograniczony w swojej odrębności.
Ale są i inne wolności, bardziej życiowe. Jedną z nich jest czas, które spędzamy pracując i to, co robimy żeby zarobić pieniądze. Tutaj też istnieje wolność finansowa lub przymus, możliwość dysponowania swoją własnością albo bycie skazanym na decyzje innych.
I to od jakiegoś czasu stało się głównym tematem radia KonteStacja.
I nie podoba mi się to. Bo tego jest zwyczajnie za dużo.
Nie chcę głosić, że zdobywanie środków i możliwości (pieniędzy, w skrócie) jest nadrzędne w stosunku do samego procesu pracowania. Zadaj sobie pytanie: czy gdybyś miał tyle pieniędzy, że nie musiałbyś ich już więcej zdobywać, czy przestałbyś pracować? Nie robiłbyś więcej tego co robisz? Pracowałbyś dalej, czy nie?
Forrest Gump pod koniec filmu, jako milioner, kosił trawniki. Nie musiał zarabiać. Chciał pracować.
I ja też chcę pracować.
I wielu ludzi tak ma. Powiem więcej: jest to dużo bardziej naturalne, ludzkie podejście niż to, które zaczyna się od pytania „ile mogę zarobić?” Jeżeli ktoś dobiera pracę do pieniędzy, to mogę tylko litościwie pokręcić nad nim głową, bo to chory człowiek. Jeden z tych, co nie zauważyli, jak środek do celu stał się głównym celem.
Dla równowagi powiem, że niewiele rzeczy jest tak cennych, pożytecznych, zdrowych i ludzkich jak postawa przedsiębiorczości. Ale i ona – nie dajcie się zwieźć pozorom! – zaczyna się od chęci pracy, stworzenia czegoś, wizji, a nie od parcia na zarabianie.
Dlatego wciąż tylu ludzi tworzy dla zabawy, dla niepowtarzalnej przyjemności bycia twórcą i oglądania swojego dzieła. Podobnie jak ojciec nie płodzi syna z kalkulacji, tak i twórca nie tworzy z chęci zarabiania. A jeżeli tak, to koszmar mieć takiego tatę!
Moją trzecią nogą jest tworzenie. Jestem twórcą – dlatego nie umiem sprzedawać. 12 milionów widzów na YouTube, a ja nie zarobiłem ani grosza. Drukuję niedługo trzecią książkę, a nawet nie próbowałem iść z tym do jakiegoś wydawnictwa. A przepraszam, raz próbowałem, dawno temu. Czasem się zmuszę, to mi się uda.
A teraz robię gry w grupie Completely Unprofessional. I owszem, chcę zarobić, ale nie dlatego to robię. Lubię. Kręci mnie to. Zawsze chciałem, lubiłem i mnie to kręciło.
I to też jest rodzaj przedsiębiorczości. Mimo, że w ogóle nie chodzi w niej o pieniądze.
Dlatego postanawiam, że będę odtąd się starał, żeby w KonteStacji oprócz zachęty do robienia interesów, była zachęta do twórczości. Do robienia gier, wyszywania obrusów, pisania scenariuszy, malowania twarzy na pisankach. Do grania na gitarze, komponowania sprośnych piosenek, ulepszaniu zabawy w chowanego i wymyślania nowych gier w karty.
Odtąd wszyscy twórcy są mile widziani i szczególnie promowani przeze mnie w radiu Kontestacja!
Przychodźcie, przedstawiajcie się i krzyczcie głośno, że wolność nie tylko z własnością się łączy, ale i możliwości tworzenia! Mogą nam zabrać, ale zarobimy na nowe! Mogą nam zabronić, ale zawsze nowe wymyślimy!
Jeżeli kiedyś powstanie w Polsce partia, w której się zaangażuję, to będzie to Partia Przedsiębiorców. Tak kiedyś pomyślałem. Ale dziś dodałbym do tego: Partia Przedsiębiorców i Twórców.
Bo obok pracodawców, to twórcy są najcenniejszą grupą w społeczeństwie. To od tych dwóch grup zależy jakość życia, bogactwo i święty spokój wszystkich pozostałych.