Ze wszystkich głupich wyroków sądów w Polsce wszystkie ustępują miejsca temu, który właśnie zapadł w sprawie Tusk kontra Urban.
Wyroków sądów się nie komentuje.
Owszem, ale tylko wtedy, kiedy sądy zapracowały sobie na ten przywilej twardą i rzetelną sprawiedliwością, która wzbudza respekt. A nie tym, że jeden z drugim kujon dostał po znajomości stanowisko, które mu gwarantuje mnóstwo władzy i zero odpowiedzialności. Zwłaszcza kiedy jest niekompetentny do tego stopnia, że szacunek musi wymuszać groźbą kary, bo inaczej wiadomo, że nikt go nie będzie szanował z tego prostego powodu, że po prostu nie ma za co.
Polscy sędziowie ośmieszają się tak często i do tego stopnia, że już żadna groźba kary nic tu nie pomoże. Przykro na to patrzeć, bo to na sprawiedliwości i na sędziach opiera się porządek kraju. Ale was, polscy sędziowie, nikt już nie szanuje. Być może się boi – ale nie szanuje. Za plecami macie zawsze uśmiechy politowania lub ledwie skrywaną pogardę.
Czytanie wyroków polskich sądów i ich uzasadnień to jak oglądanie serialu South Park.
Dziś zapadł wyrok w sprawie tego, czy Urban mógł nabijać się z Tuska czy nie. Sędzia Jacek Tyszka stwierdził, że Urban ma przeprosić Tuska za żart z prima aprilis i uzasadnił to tak:
„Nie ma niczego zabawnego we wkładaniu w usta tak wulgarnych słów”.
Tak? To z czego śmieje się pół miliona widzów tego filmiku?
//www.youtube.com/watch?v=fbIDWYZgbv4
Dlaczego na 1606 oceniających 1510 uważa, że to zabawne?
I w obronie jakich konkretnie norm społecznych sąd wydaje wyrok, skoro 94% społeczeństwa ma dokładnie przeciwne zdanie?
Jak każdy Polak sędzia Tyszka zna się fantastycznie na wszystkim, czego sam nigdy nie robił. A najbardziej na prowadzeniu działalności satyrycznej, bo w uzasadnieniu czytamy retorycznie:
„Czy dla osiągnięcia satyrycznego efektu było konieczne przypisanie mu tak wulgarnych słów?”
Oczywiście, że nie.
W filmiku wyżej też można było użyć słów „o jejku” i „rety”. I efekt by był śmieszny, ale tylko dla pana sędziego. Dla całej reszty śmieszny by był tylko autor takiego nonsensu.
Zresztą ten sam argument pada ciągle w mailach i komentarzach do mnie: „Martin, czy naprawdę konieczne było użycie w piosence słowa „k***a”? Czy musisz używać wulgaryzmów?
Odpowiadam zwykle, że tego nie wiem, ale chętnie się przekonam, kiedy zobaczę jak krytyk pokaże mi własną produkcją jak to się robi.
Chciałbym również zobaczyć artykuł satyryczny pana Tyszki napisany w taki sposób, żeby pan sędzia nie musiał sam siebie skazać.
Czy co? Rozumiem, że odtąd w Polsce w utworach satyrycznych można używać tylko takich środków, które są konieczne? Za wszystkie inne będzie wyrok.
Konieczne…
A kiedyś wydawało mi się, że twórca pisze to co chce.
Teraz odkrywam, że twórca pisze to co naprawdę konieczne.