Tak jak pisałem w piątek, Ukraina ma problem.
Problemem nie jest to czy dołączyć do Federacji Rosyjskiej czy też do Unii Europejskiej, ale to jak uniknąć bankructwa. Chcesz rozumieć świat? Prześledź przeływ pieniądza!
Dziś PAP zacytowała wypowiedź Jaceniuka, w której ukraiński poseł mówi, że państwo nie ma już pieniędzy nawet na bieżące wydatki. Żeby przeżyć najbliższe dwa lata potrzebuje skądś wytrzasnąć 35 miliardów dolarów. Dla porównania, roczne wydatki Polski na policję to ok. 3 miliardy USD.
No trochę chłopcy popłynęli.
Skąd te długi według posła? No oczywiście – rozkradli! Kto? Zapewne Żydzi. Albo kosmici. Albo już wiem – Janukowicz!
Patrz pan: kraj inny, język inny, a bzdury te same. I to samo zwalanie winy za własną głupotę na krasnoludki.
Tak naprawdę nie trzeba być ekspertem od finansów, tylko znać trochę matematyki, żeby sobie zdawać sprawę z tego, że nikt tu niczego nie kradł. To po prostu odłożony w czasie efekt tego, że wydawało się więcej niż się miało.
Kiedy byłem na Ukrainie to jechałem w Odessie tramwajem, na przejazd którego bilet kosztował ok. 35 polskich groszy. Ulgowy połowę tego. A mimo to zatrudniano w każdym jednym tramwaju panią, która chodziła w papuciach od krzesełka do krzesełka i sprzedawała bilety. I państwo płaciło przez 10 lat pani tramwajarce za kompletnie zbędną pracę, żeby mogła godnie żyć.
Mieszkałem też w bloku, gdzie w każdej klatce siedział w dyżurce cieć. Co robił? Nic. Mówił „dzień dobry”. Taki żywy domofon. Poza tym cały dzień siedział, oglądał telewizję i jadł kiełbasę. I państwo płaciło przez 10 lat panu cieciowi pełną „godną” wypłatę.
No to jakim cudem Ukraina ma nie być bankrutem?
Choćby Janukowicza poćwiartować żywcem przed kamerami, choćby jego następca zdobył 100% głosów poparcia w demokratycznych wyborach, niczego istotnego to nie zmieni. A nawet pogorszy. Bo jeżeli ktoś rozkradł pieniądze Ukrainy to właśnie pani tramwajarka i pan cieć, którzy żądając stale darmowej opieki państwa zmusili rząd do pożyczania skąd się da i zabierania pieniędzy tym, którzy robią coś faktycznie pożytecznego i pomocy państwa nie potrzebują. A im bardziej demokratyczny rząd, tym bardziej posłuszny swoim obywatelom, którzy chcą żreć za darmo i mieć święty spokój.
To jest paradoks demokracji: miała służyć zwykłym, prostym ludziom, a kończy się dla nich ruiną. Od kiedy to zwykły, prosty człowiek wie co dla niego najlepsze?
I całą tą wielką, radosną, demkratyczną rewolucję o kant dupy rozbić: czy przy Rosji czy przy Europie, Ukraina jak nie miala pieniędzy, tak dalej nie ma.
Mogą się teraz dzielni zwycięzcy zmian demokratycznych ewentualnie udać na żebry. Takie tournee po Europie pod hasłem „co łaska dla biednego ciecia, żeby mógł dalej siedzieć na dupie”. To może jakoś przeżyją do końca roku.
Ja będę kibicować takiej rewolucji na Ukrainie, która zamiast haseł „wolność, równość, Unia Europejska” będzie skandować „wolny rynek”, „deregulacja” albo „państwo won od gospodarki”.