Eureka! Odkryłem dziś, że polska prawica wcale nie jest pop***lona. Oni są po prostu chorzy!
To cudowne! A już się bałem, że to źli ludzie. Nieprawda. To dobrzy ludzie. Tylko chorzy. Na co?
„Paranoia querulatoria (inaczej: paranoja pieniacza) – zespół paranoiczny prowadzący do wściekłego, furiackiego zwalczania osób o domniemanym niebezpiecznym charakterze czy pochodzeniu”.
Nauka locuta est – causa finita est.
I teraz już rozumiem wszystko. Bo co to jest polska lewica – to ja już wiedziałem. Zresztą to już chyba wszyscy wiedzą. Ale prawica? Jak to rozgryźć? Bo o co im właściwie chodzi? Lewicy, wiadomo – o pieniądze. Proste i jasne. Co najlepiej pokazuje przykład posła Kalisza, który na lewicową demonstrację „oburzonych” przyjechał elegancko wypasionym Jaguarem, i przystąpił do utożsamiania się z lewicowymi hasłami niosąc przed sobą dostojnie brzuch, na widok którego aż chce się śpiewać „powstańcie, których dręczy głód!„.
Lewica jest prosta, jak sierp. I ostra jak młot. Ale o co chodzi prawicy?
Nie wiedziałem długo, ale teraz już wiem. Prawica jest po prostu chora. Koniec wyjaśnień.
Polska prawica to jest po prostu coś jak Towarzystwo Anonimowych Alkoholików. Tyle, że na odwrót. Tamci się spotykają, żeby chorobę leczyć, a ci żeby ją rozwijać.
Jedyne co jeszcze można w tej sytuacji powiedzieć, to tylko to:
PS: Tak a propos psów:
jeżeli ktoś jeszcze nie zauważył,
to pojawiła mi się nowa piosenka…