I oto mamy kolejną odsłonę najgłupszej internetowej akcji społecznej ostatnich lat. Chodzi o krążące znowu maile pod tytułem „Protest przeciwko rosnącym cenom paliwa„.
Napisał je bliżej nieokreślony ekonomiczny imbecyl, który swoim rozumowaniem wykazał, że wiedza o ekonomii wynoszona z polskich szkół jest mniej niż zerowa.
Jak można mieć wiedzę mniej niż zerową? Już wyjaśniam: wiedza zerowa to taka, przy której się mówi: „nie wiem dlaczego bułka kosztuje aż 50 groszy„. Natomiast wiedza ujemna oznacza wypowiedź: „wiem, dlaczego bułka kosztuje aż 50 groszy i odpowiadają za to ruchy planet„. Albo Żydzi. Albo Masoni. Albo spisek Wielkich Korporacji Wraz z Wielkimi Bankami i W Ogóle Wszystkim Co Wielkie i Złe.
Niestety ludzie po szkołach mają wiedzę ujemną, co jest mocno przygnębiające. Bo człowieka, który zdaje sobie sprawę z tego, że nic nie wie, można jeszcze czegoś nauczyć. Natomast kogoś, kto upiera się, że doskonalne zna się na astronomii i twierdz, że ziemia jest płaska, nie idzie przekonać, że jest inaczej.
Mail zaczyna się tak:
Do wszystkich kierowców. Bardzo dobry pomysł. (koniecznie przeczytaj do końca!)
Może dobry pomysł na to jak wygenerować więcej spamu w sieci…
Ceny paliwa poszybowały w górę. Jeszcze trochę i zobaczymy 6 PLN za litr, a potem może i więcej. Poniższa propozycja ma znacznie więcej sensu niż kampanie typu „nie kupuj paliwa w danym dniu”, które było przeprowadzane kilka miesięcy temu.
Tu się zgadzam. Należy tylko zaznaczyć, że kampania „nie kupuj paliwa w danym dniu” ma tyle sensu, ile podskakiwanie w górę w nadziei, że dotrze się tym sposobem na Marsa.
Poniższa propozycja ma o wiele więcej sensu, bo zamiast skakania proponuje się drabinę.
Producenci paliw śmiali się jedynie, bo wiedzieli, ze nie będziemy kontynuować akcji krzywdząc samych siebie rezygnując całkowicie z zakupu paliwa. Było to bardziej niekorzystne dla nas niż problem dla nich.
Świadczy to o tym, że producenci paliw mają poczucie humoru oraz mózg. Zapewne dzięki temu ostatniemu mają oni również pieniądze, dzięki którym nie muszą wypisywać podobnych maili.
Ale myśląc o tamtym pomyśle powstała idea, która może przynieść rzeczywiste korzyści. Przeczytaj proszę i przyłącz się! Przy cenach paliw rosnących każdego dnia my konsumenci musimy podjąć akcję. Jedynym sposobem abyśmy zobaczyli, ze ceny paliwa idą w dół jest trafienie kogoś w portfel poprzez nie kupowanie jego paliwa.
Pomijając przed litość żenujący błąd językowy w pierwszym zdaniu, skupiłem się na zdaniu ostatnim. Nic z niego nie zrozumiałem, więc przeczytałem jeszcze trzy razy.
W końcu dotarła do mnie koncepcja: należy czegoś nie kupować, mimo, że chce się to mieć. A wtedy ceny spadną.
Brzmi dobrze. W końcu cena = popyt / podaż, prawda? Im więcej ludzie chcą więc czegoś kupować, tym bardziej cena rosnąć będzie. Zaś im więcej jest towaru dostępnego na rynku, tym bardziej cena maleje. Jasne.
Przychodzi więc teraz nasz geniusz, i mówi tak:
– Ludzie! Wiem jak obniżyć ceny paliwa!
– Jak? – pyta zwykły człowiek.
– Musimy przestać chcieć paliwa!
– Wow, rzeczywiście! Hura! Po prostu przestańmy używać paliwa! Jakież to proste i genialne!
– Chwileczkę, ale my przecież potrzebujemy paliwa – wtrąca nieśmiało ktoś z boku, ale zaraz dostaje cegłą i odwożą go do szpitala.
To jednak nie koniec. Propozycja nie na tym polega. Ona jest jeszcze bardziej genialna:
I możemy zrobić to BEZ narażania się na niewygody. Oto pomysł: Do końca bieżącego roku NIE KUPUJMY ŻADNYCH PALIW od dwóch największych firm paliwowych: BP i STATOIL.
Aha. I co to zmieni?
Jeśli nie będą sprzedawały paliwa, będą zmuszone do obniżenia ceny.
No nie do końca. Firma nie może obniżać ceny poniżej kosztów, bo po pierwsze jest to idiotyczne (firma ma zarabiać, a nie rozdawać pieniądze), a po drugie nielegalne (dumping). Po trzecie: skoro ludzie nie kupują paliwa nie z powodu ceny, tylko jakiegoś bojkotu, to co da firmie obniżanie cen?
A nawet jeżeli by obniżyła tylko tyle, żeby być minimalnie taniej od konkurencji, to cały bojkot by się zaraz skończył, bo ludzie wolą oszczędzić tych parę złotych na tańszym paliwie, niż brać udział w jakichś internetowych grach, do których muszą dopłacać.
Ponadto firma funkcjonująca na globalnym rynku doskonale sobie poradzi z chwilowym brakiem klientów w jakiejś El Culo Del Mundo o nazwie Polska. Klienci pozbawieni bez paliwa poradzą sobie znacznie gorzej.
Ale powiedzmy nawet, że firma spanikowała i udałoby się to wszystko. Co dalej?
Jeśli one obniżą ceny, inne firmy będą zmuszone do uczynienia tego samego.
To jest najgłupsze zdanie w całym tym durnym mailu.
Pomyślmy chwilę: założmy, że istnieją gdzieś trzy firmy, które sprzedają ten sam produkt: firma A, B i C. Z jakiegoś powodu klienci odsuwają się nagle na kilometr od firmy A, bo, powiedzmy, odkryto, że jej prezes wieczorami męczy norki. To co się wtedy dzieje z firmami A, B i C?
Firma A przestaje sprzedawać. Ma problem. Magazyny pełne, pieniądze wydane, a nikt nie kupuje. Może więc spróbować odzyskać klientów. Jednym ze sposobów jest obniżanie cen tak.
Dobrze, ale co z firmami B i C?
Otóż te firmy przejęły wszystkich klientów firmy A. Popyt na ich produkt się gwałtownie zwiększył. Co więc stanie się z ceną? Zgodnie z działającym od początku świata wzrorem: pójdzie górę!
W takim wypadku firma A, która chciałaby niską ceną skusić klientów, nie musiałaby tego wcale robić. Ba, mogłaby nawet podnieść ceny i dalej kusić tym klientów, bo przecież wszyscy dookoła sprzedawaliby jeszcze drożej! Bo żeby cena była atrakcyjna, wystarczy ją ustalić niższą od konkurencji, a nie niższą od poprzedniego poziomu.
Zrozumcie więc proszę, wszyscy spamerzy, męczący mnie takimi kretyńskimi mailami: globalna cena produktu kształtuje się na globalnym rynku danego produktu na podstawie globalnego popytu na ten produkt i globalnej podaży. A nie na podstawie tego, u której firmy klienci najchętniej kupują.
Wyobraźmy sobie firmy A, B i C, z których każda sprzedaje 33% całego towaru dostępnego na rynku. Średnia cena wynosi 5zł. Pytanie: ile będzie wynosić cena w sytuacji, kiedy firma A będzie produkować 10%, a firmy B i C po 45% tego towaru? Globalna ilość kupowanego towaru jest dalej taka sama. Różnica jest tylko taka, że ludzie zmienili swoje ulubione firmy. Co się więc stanie z ceną?
Nic. Absolutnie nic.
Średnia cena dalej będzie wynosić 5 złotych. Przecież globalnie patrząc, nic się tak naprawdę nie zmieniło!
Jedyne co mogłoby więc nastąpić w przypadku bojkotu któregoś z producentów paliw, to niewielkie chwilowe zawirowania lokalnych cen. No, chyba, że bojkotowane firmy by padły. Co by oczywiście oznaczało… wzrost cen (zmniejsza się podaż – ceny rosną).
I to wyjaśnia dlaczego producenci paliw się śmieją, czytając o tego typu pierdołowatych akcjach pisanych przez ekonomicznych analfabetów, a rozsyłanych dalej przez ludzi dobrej woli i złego wykształcenia.
Dalej już maila nie cytuję, żeby nie narażać czytelnika na kolkę ze śmiechu, gdy autor wyjaśnia jak łatwo jest namówić 3 miliony ludzi, żeby zrobili jednocześnie coś, co utrudni im życie, a w konsekwencji może albo niczego nie zmienić albo wywołać wzrost cen.
Taaaak. Cholernie łatwo.
Kiedy w 2010 roku wchodziła ustawa o przemocy w rodzinie, na mocy której można trafić do paki za klapsa w tyłek, zaś urzędniczki do spraw właściwej opieki nad twoim dzieckiem dostają takie uprawnienia, że mogą najpierw ci dziecko zabrać, a potem dopiero pytać o co chodzi, to ja i wielu innych próbowaliśmy namówić te 3 miliony, których sprawa dotyczy, żeby przyszli na protest.
Przyszło 50 osób.
Ustawa przeszła i nie dalej jak tydzień temu pierwszy prokurator postawił już pierwszych rodziców z Zielonej Góry w stan oskarżenia, za „udrzerzanie w pośladki” (rok dla mamy) oraz „groźbę użycia przemocy” (dwa lata dla taty).
Nie wiem co jest z ludźmi, że wysyłają mi takie debilizmy, kiedy w ważniejszych sprawach, na które wpływ faktycznie mieli, nie chciało im się palcem ruszyć.
„WYTRZYMAJMY DO MOMENTU AZ CENY PALIWA WRÓCĄ DO NORMALNEGO POZIOMU (ok. 4, 0 PLN /litr)” – apeluje autor.
Nie wiem czy się z niego śmiać czy się do niego modlić. Bo skoro wie lepiej od całego światowego rynku paliw, od setek milionów ludzi, którzy codziennie produkują, sprzedają i kupują paliwa, jaka powinna być cena paliwa, jeżeli potrafił poznać dokładnie globalny popyt i globalną podaż dla całej planety, z uwzględnieniem wszystkich podatków i lokalnych uwarunkowań, to człowiek ów musi być bogiem!
Albo idiotą.
W obu przypadkach dyskusja z nim jest bezcelowa.