Wojna jest jak mecz piłki nożnej.
Są dwie drużyny i obie się męczą, żeby wygrać. Putin i jego drużyna z jednej strony. Żeleński i jego ekipa z drugiej. Ci co siedzą na trybunach i zachęcają do walki – to media. Wszędzie pełno reklam – to biznes.
Pytanie gdzie w tym wszystkim są zwykli ludzie? Otóż zwykli ludzie to piłka.
Wojna to mecz i dlatego ja nie wierzę w zapewnienia ludzi obwieszonych flagami Ukrainy, że nie chcą wojny. To tak jakby wierzyć facetowi w szaliku Legii, że nie chce meczu. Jesteś za Rosją? To oczywiście, że chcesz wojny. Jesteś za Ukrainą? Bez różnicy, tak samo chcesz wojny.
Bo to, czego naprawdę chcesz, człowieku z flagą, to zwycięstwo, a nie pokój.
Zdecyduj się.
Bo każdy kto chce zwycięstwa, ten tym samym wspiera wojnę. Pokój oznacza nie zwycięstwo, tylko rezygnację ze zwycięstwa. A czy zrezygnowałbyś ze „sławy Ukrainy” w imię tego, żeby ludzie poszli do domu i zajęli się zwykłym, nudnym życiem? Jakoś tego nie widzę.
No bo powiedzmy sobie szczerze: komu w czasie meczu zależy na skopanej piłce? Może i szkoda piłki, może warto jej przesłać pomoc humanitarną, dobrze by było strzępy przyjąć do domu, żeby poczuć się lepszym człowiekiem. No ale żeby od razu z takiego powodu rezygnować z radości i chwały zwycięstwa nad złymi hordami Mordoru, z triumfalnego okrzyku „zwyciężyliśmy”? Bez przesady.
Wszyscy lubią na mecze patrzeć. A co, nie? Myślicie, że nikt dziś gazet nie czyta? Plotek nie słucha? O bombach atomowych nie gada? Meczu nie komentuje? Wszyscy mają w tym jakiś interes. Wszyscy oprócz piłki, oczywiście.
I ja jestem właśnie za tą piłką. Mimo, że sama piłka jest głupia i pewnie się nawet nie orientuje, że ten mecz nie jest dla niej ani o niej, bo piłka służy graczom tylko do kopania, a nie do tego, żeby ją całować.
Niespecjalnie się więc dziwię, że rozgrzani meczem kibice kopią mnie tak jak tą piłkę, kiedy nie dzielę z nimi ich piłkarskich zachowań.
Widzę, że Polska wyraziła ochotę wysłać więcej samolotów na wojnę. I wielu ludzi to ucieszyło. Czy mecz się od tego szybciej skończy? Czy przeciwnie, rośnie szansa, że mecz potrwa dłużej a „nasi” mają większą szansę? Nie wiem czy tu w ogóle ktokolwiek może wygrać. Jaki będzie wynik nie wiadomo, ale pewne jest to, że im dłużej mecz trwa, tym bardziej piłka bardziej skopana.
No ale takie prawo meczu, nie? Jak już nam się trafiła wojenka to cieszmy się nią jak najdłużej, co?
To ludzkie. Nie ma się co aż tak potępiać. Ludzie to ludzie: wojen się boją, ale wojny kochają. A tak naprawdę to kochają wygrywać. A jeszcze gardziej kochają wygrywać wspólnie.
Co jest dobrą strategią dla piłki? Zakończenie meczu. I to najlepiej w taki sposób, żeby nie było rewanżu (że przypomnę tzw. Pierwszy Mecz Światowy w 1914 a później Mecz Rewanżowy w 1939). Wspieranie graczy ani przedłużanie meczu nie jest w interesie piłki. No bo co ma w ogóle z tego całego meczu piłka?
Emocje! Nic więcej.
Może te emocje dla ludzi faktycznie tyle warte, żeby dać się kopać? Może. Ale mnie to dziwi, bo są przecież inne sposoby na mocne przeżycia.
Dlatego ja mówię, że im szybciej się ci gracze zmęczą, tym lepiej. Mi, jako piłce, jest zupełnie wszystko jedno gdzie będą kreski na mapach świata i jakim kolorem kto co pokoloruje.
Mi się ten mecz w ogóle nie podoba.
Wiem, że psuję wam zabawę, ale ja naprawdę bardzo proszę, żeby sędzia to przerwał.
Martin Lechowicz – zszywacz piłek.