Postanowiłem sprawdzić jak na zarzuty o analne traktowanie konstytucji, sądów i prawa odpowiadają dla odmiany zwolennicy Naczelnika Kaczyńskiego. Bo uważam, że zawsze należy wysłuchać drugiej strony, choćby sprawa wydawała się nie wiem jak jasna i oczywista.
Posłuchałem więc kilku wypowiedzi polityków i okazało, że w zasadzie wszystkie opierają się na figurze retorycznej o nazwie abotyzm.
Jest to nadzwyczaj często stosowana figura retoryczna. Zwłaszcza w Polsce. Zwłaszcza w podstawówce. Polega na tym, że na wszelkie argumenty odpowiada się zdaniami typu: „a bo ty„. Stąd nazwa: abotyzm. Można też mówić: „a bo wy” albo „a bo oni”. Na przykład:
– Dlaczego macie w dupie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego?
– A bo PO przez 8 lat nie wprowadziła w życie 48 orzeczeń Trybunału.
Albo:
– Czy zdajecie sobie sprawę, że łamiecie prawo i niszczycie porządek konstytucyjny?
– A bo poprzednia ekipa to zdrajcy!
Oczywiście argument taki, logicznie rzecz biorąc, nie ma najmniejszego sensu, bo nie odnosi się w ogóle do problemu. Jednak biorąc pod uwagę, że ćwierćinteligenci adresują go do imbecylów, nie należy się tym przejmować. To znaczy: można. Tylko po co? Ważne, że działa.
Zresztą twierdzenie o braku logiki abotyzmu można łatwo obalić przy użyciu samego abotyzmu:
– Ależ pan nie odniósł się w ogóle do problemu, tylko odwraca pan od niego uwagę!
– A bo jak ja mam się odnieść, kiedy panu śmierdzi z gęby?
Dlatego w polskiej polityce, opartej na fundamentach zdrowego, polskiego abotyzmu, nie należy rozmawiać, tylko się wydzierać. Abotyzm tym silniejszy im głośniejszy. To samo zresztą w życiu prywatnym:
– Kochanie, dlaczego nie zrobiłaś dziś obiadu, tak jak obiecałaś trzy razy, że zrobisz?
– A ty czemu nie wyrzuciłeś śmieci tydzień temu?
Ja, będąc wyćwiczonym przez lata czytania, pisania i cztery opublikowane książki, wykrywam natychmiast użycie abotyzmu. I odpowiadam wtedy:
– Nie rozmawiamy teraz o śmieciach. Jak skończymy sprawę zupy, to przejdziemy do sprawy śmieci. Skup się na temacie.
Czy to coś daje? A skąd. Przecież zawsze można odpowiedzieć:
– A bo ty mnie nie rozumiesz!
i się rozpłakać.
I kto miał rację? Ten, kto się najgłośniej rozpłakał.
Bo abotyzm jest jak ketchup – można stosować go do wszystkiego i w każdej sytuacji. I zawsze dobrze smakuje. Bo zawsze generuje kłótnię. A kłótnia jest fantastyczna, bo jakże można by było zwyciężyć w rozmowie, gdyby nie było kłótni? Przecież o cóż innego chodzi w kontaktach bilateralnych i społecznych, jak nie o to żeby wygrać? A żeby wygrać, to trzeba najpierw mieć przeciwnika. Logiczne.
I abotyzm do tego najlepszy!
Jeżeli więc nie umiesz stosować abotyzmu, powinieneś się nauczyć. Bez tego będziesz się dawał wciągać w rozmowy na argumenty, a to błąd! Ryzykujesz, że taką rozmowę przegrasz. Sprawne, konstruktywne prowadzenie dyskusji i szukanie trafnych argumentów jest naprawdę trudne. Abotyzm zaś umożliwia sukcesy w zwyciężaniu niezależnie od argumentów, inteligencji, logiki i umiejętności. Więc ucz się. Zanim inni cię z’abotują.
Jeżeli nie wiesz od czego zacząć, skonsultuj się ze specjalistą.
W Polsce wiodącymi specjalistami od abotyzmu są:
- przedszkolaki
- uzależnieni od internetu wtórni analfabeci z gimnazjum
- kobiety z PMS
- gracze w Counter-Strike’a
- PiS
A teraz idź do sklepiku i kup se książkę na święta. Najlepiej ironizator.
A w razie gdyby ci się wydawało, że nie mam racji, przypomnij sobie ile razy okłamałeś przyjaciół, rozczarowałeś rodziców i puszczałeś śmierdzące bąki w miejscu publicznym. Przypomnij sobie wszystkie swoje pomyłki, zmarnowane szanse i błędy życiowe. Sięgnij pamięcią do tego straszliwego, bolesnego dnia, kiedy miałeś okazję a ci nie stanął.
I pamiętając to wszystko, odpowiedz sobie na jedno pytanie, to najważniejsze pytanie, które stoi za wszystkimi dążeniami, dyskusjami i argumentami Naczelnika Kaczyńskiego, kobiety przed okresem, gracza w Counter-Strike’a oraz uzależnionego od internetu analfabety z gimnazjum:
No jak ja mogę nie mieć racji skoro jesteś takim chujem?