Zgodnie ze starą dobrą tradycją polskiego sądownictwa po stosownym odczekaniu miesięcy spędzonych na zmienianiu papieru w makulaturę w sądach i prokuraturach, zaczyna się w końcu proces przeciwko Robertowi, który stworzył stronę Antykomor.pl.
Tam nabijał się wesoło z Komorowskiego, co nie jest oczywiście godne pochwały, bo to przecież to brzydko znęcać się nad słabszym.
Bo ja rozumiem, że kiedy przejeżdżając przez wieś dostrzeże się przez okno, dajmy na to, wiejskiego głupka, to odruchowo człowiek ma ochotę pokazać palcem i zawołać: „matko, co za debil”. Ale należy panować nad odruchami i łaskawie pozwolić mu żyć sobie w spokoju. W końcu jest nieszkodliwy.
Roberta oskarżono o znieważanie głowy państwa z artykułu, którego nie zacytuję, bo mi wstyd, że taki artykuł jeszcze istnieje. Artykuły zabraniające otwartego krytykowania urzędników (przypominam: prezydent to zwykły urzędnik, a nie żaden król!) są tak fundamentalnym naruszeniem podstawowych wolności, że nogi same rwą się do wyjazdu.
W trakcie kiedy wybuchła ta idiotyczna afera rozmawiałem chwilę z Robertem, gratulując przy okazji optymizmu. Jak większość Polaków wyobrażał sobie, że duch PRL-u wyparował, a kagańce na pyskach obywateli cudownie zniknęły. No, ja byłem większym realistą, bo prowadząc działalność publiczną swoje serwery mam w Stanach Zjednoczonych, którym wiele można zarzucić, ale nie to, że wsadzają do pierdla za to, że ktoś się ponabija z Obamy. Doradziłem Robertowi zrobienie tego samego: wynieść się za granicę. Skorzystał z rady i bardzo dobrze.
I tym sposobem wróciliśmy do praktyk z czasów radia Wolna Europa.
Proces karny, w którym grozi 5 lat za publikowanie materiałów satyrycznych na temat urzędnika jest czymś tak obrzydliwym dla każdego kto ma choć minimalne poczucie wolności, że choćby nie wiem ile mieć dobrej woli, po prostu nie da się szanować polskich sądów.
Żeby nie było wątpliwości, że to nie tylko przykry obowiązek, ale postawa sędziów przypomnę, że sąd „zdecydował o wyłączeniu jawności ze względu na interes prywatny i kwestie obyczajowe„. Nie wiem co to prawnicze pieprzenie znaczy. Zapewne nic. Chodzi o to, że zwyczajnie sąd boi się mediów. Boi się, i słusznie, że niesłuszność i zamordyzm całego tego procesu jest w tym przypadku tak wyraźnie widoczna, że nawet ostatni debil ślepo miłujący państwo musiałby powiedzieć: „co to, kurwa, jest?!”
A co to jest? To jest prosty sposób myślenia, który odziedziczyliśmy z poprzedniej epoki: udupić każdego, kto się nie podporządkuje organom państwa. Kto nie uzna, że to państwo jest suwerenem, a on poddanych. Nie odwrotnie.
Co prawda Art. 4 Konstytucji tego kraju mówi „władza zwierzchnia w RP należy do Narodu”, ale po pierwsze nikt Konstytucji nie zna, a po drugie każdy ma ją w dupie, bo jest tak rozmyta, niespójna, pełna wyjątków i sprzeczna wewnętrznie, że jest po prawdzie gówno warta.
Przecież, gdyby naprawdę stosować Konstytucje i zwyczaje europejskie, to proces, w którym grozi się twórcy strony więzieniem za to, że nabijał się z prezydenta, nie miałby nigdy miejsca.
Żeby razem z obrzydliwością zamordyzmu nie zabrakło też i żenującej głupoty, to wszystkie główne media z jakąś idiotyczną skawpliwością przypominają dzisiaj, że Robert umieścił wtedy na stronie grę, w której strzela się do prezydenta.
Rany boskie, jak zdziecinniałym przygłupem trzeba być, żeby robić z głupkowatej gry problem narodowy! Zamykać ludzi, bo zrobili grę, gdzie się strzela do prezydenta? To może trzeba aresztować producenta Counter-Strike’a, bo promuje terroryzm! Do pierdla z twórcami filmu Air Force One, gdzie prezydent ledwo uchodzi życiem! Gdyby Futuramę rysowano w polskim systemie prawnym, to twórcy by już dawno gnili w lochu za nabijanie się z tuzina prezydentów USA!
Zaprawdę słusznie sędzia postąpił, że utajnił rozprawę. Co prawda z wolności słowa i jawności procedur zrobił kompletną kpinę, ale przynajmniej ma jakiś instynkt samozachowawczy. Fajnie, że pokazał nam wyraźnie, że Konstytucją w Polsce można się jedynie podetrzeć, bo co prawda gwarantuje ona jawność rozpraw w Art. 45, ale w Art. 46 robi od tej zasady tyle wyjątków, że jakby się uprzeć, to można by każdą jedną sprawę utajnić. Ktoś, kto to pisał musiał dużo wypić dając prawo decydowania o utajnieniu rozpraw temu samemu organowi, który rozprawę prowadzi. Ja bym wykreślił Art. 45 i 46 i zamiast tego napisał: „Sąd utajnia co chce. Zwłaszcza jak się boi prasy”. Byłoby uczciwiej.
Realnie patrząc Robertowi raczej niewiele grozi. Gdyby go skazano za stworzenie strony nabijającej się z polityka, na wieść o tym jakie praktyki sądowe stosuje się w Polsce, smród by poszedł po Europie niemały.
Szkoda tylko, że nie zobaczymy, co się tam w sali rozpraw będzie działo.
Byłby to niezły program satyryczny.