Nic tak nie zabija związków jak bierność.
A nie tylko związków. Widziałem wiele fajnych podcastów, blogów, komiksów, stron, przedsięwzięć, które umarły niepotrzebnie. Bo odbiorcy byli bierni. Żadnych komentarzy, żadnej zachęty, żadnego dziękowania, żadnego wsparcia. Czekali tylko. Brali i czekali. Odpowiadają, tylko kiedy ktoś ich pyta.
Ale w związkach to właśnie bierność jest najgorsza. Bo są różne problemy: przemoc, śmierć, zdrada, kłamstwa. I wszystkie przeżywa się strasznie. Ale wszystkie one działają szybko i jawnie.
Bierność działa wolno i skrycie.
Bierność jest jak gnijący latami ząb, który zatruwa cały organizm. Jak rak. Boli najbardziej, najdłużej, trudno go zauważyć i jeszcze trudniej się pozbyć.
Na początku wcale nie boli. Na początku jest fajnie. Jedna osoba inicjuje, druga osoba odpowiada. Harmonia. Ale potem ta druga osoba przyzwyczaja się do odpowiadania i zapomina o potrzebie inicjowania, jeżeli kiedykolwiek o niej pamiętała. I kiedy ta pierwsza zrobi się już tak zmęczona, że przestaje inicjować, druga będzie już niezdolna do inicjowania. I obie będą już tylko trwać i czekać.
I najgorsze w tym jest to, że ludzie w takim stanie nie rozstają się wcale. Nawet nie czują się specjalnie nieszczęśliwi. Szczęśliwi też nie są, ale czy każdy związek musi być od razu spektakularny?
Pozornie nic się nie zmienia, dni sobie biegną. Ale w tych dniach nie ma już wspólnego życia, w relacji nic się nie dzieje, bo nie ma tam woli, siły sprawczej. Są już tylko odpowiedzi. Ale odpowiedzi już nie na siebie nawzajem, bo nikt już niczego nie inicjuje. Odpowiedzi na okoliczności.
Miliony ludzi żyją w związkach, których praktycznie nie ma. Bierność jak próchnica wyżera ze związków świadomego człowieka. Zostają codzienne czynności, które się wykonuje z przyzwyczajenia i wzajemny żal, że kiedyś to my chodziliśmy, robiliśmy coś, byliśmy blisko. Nawet był seks. A teraz seks jest raz na miesiąc. I też tylko w odpowiedzi: na rocznicę, święto, alkohol.
Żeby zniszczyć związek wystarczy nic nie robić.
Jeżeli więc jesteś z kimś w jakiejkolwiek relacji, zastanów się ile wspólnych spraw inicjujesz, a na ile tylko odpowiadasz. Jeżeli tylko czekasz, gwarantujesz sobie zły koniec. Bo albo spędzisz życie w nudnym, stęchłym marazmie wspólnej bierności noszonej na fali nic nie znaczących codziennych wydarzeń albo zostaniesz szczęście pijawką, żerującą na ciągłej inicjatywie tego drugiego. Będziesz mówisz, że „jest nam razem dobrze”, kiedy tak naprawdę to tobie jest dobrze, a to drugie płaci za to podwójną cenę.
Kobiety żyją od mężczyzn średnio o 8 lat dłużej. Kto wie czy to nie właśnie dlatego.