CashBill to firma, która świadczy usługi związane z płatnościami. Wiesz co to? Powiedzmy, że coś podobnego do PayPal’a. A jeszcze bardziej do TPay, PayU czy Platnosci24.

Jako, że jestem dyrektorem brytyjskiej spółki, która od czasu do czasu coś nawet w internecie sprzeda, postanowiłem założyć sobie konto i zintegrować sobie sklepik z nowym, lepszym systemem.

Proste?

Pewnie, że proste. Zaskakująco proste. Pod warunkiem, że masz dla swojej brytyjskiej spółki otwarte konto w polskim banku. Ja mam, ale tym, którzy nie mają, powiem, że proces zakładania tego konta trwał pół roku i kosztował mnie dwa tysiące. Ale jednak mam. Taki jestem szczęściarz.

Więc wszystko szło nieźle, aż do momentu kiedy dostałem któryś z rzędu mail od pracownicy firmy. Pamiętam dobrze jej imię: Pozdrawiam. „Pozdrawiam” – to musiało być jej imię, bo innego w tych mailach nie było.

Z maila dowiedziałem się, że pani Pozdrawiam „przypomina” mi, że „będzie zmuszona” do „poproszenia” mnie o skany kilku dokumentów.

Nie wiem dlaczego będzie zmuszona. Możliwe, że firma CashBill zatrudnia niewolników zesłanych tam na przymusowe roboty.

Ale niezależnie od tego czy pani Pozdrawiam zatrudniła się w firmie z własnej woli czy faktycznie jest pobyt tam jest przymusowy, przysłała mi listę dokumentów.

Otóż spółka brytyjska chcąca skorzystać z internetowego systemu płatności CashBill, musi dostarczyć:

  1. Wyciągi z rejestrów odpowiadających polskiemu KRS lub wyciąg z lokalnego spisu spółek (adres, forma prawna).
  2. Wyciągi, zaświadczenia odpowiadające polskim numerom identyfikacyjnym NIP, REGON.
  3. Inne wyciągi, zaświadczenia z rejestrów, numery pozwalające zidentyfikować spółkę.
  4. Umowę spółki.
  5. Certyfikaty spółki.
  6. Dokument wskazujący na podział udziałów, akcji.
  7. Oznaczenie stron www na których można wyszukać dany podmiot gospodarczy (rejestr krajowy).
  8. Oświadczenie beneficjenta rzeczywistego (załącznik) + uzyskanie poświadczenia za zgodność z oryginałem kopii dokumentu tożsamości lub paszportu osoby reprezentującej Akceptanta oraz Beneficjenta Rzeczywistego; w przypadku osoby reprezentującej/beneficjenta niebędącej obywatelem Polski sporządza się kopię paszportu.
  9. Wszystkie dokumenty muszą być opatrzone klauzulą zgodności z oryginałem, datą, potwierdzone pieczęcią firmową oraz podpisem osoby reprezentującej Akceptanta. Osoba podpisująca jest obowiązana poświadczyć własnoręcznym podpisem zgodność z oryginałem każdej sporządzonej kopii dokumentu. Poświadczenia dokonuje się na każdej z tych kopii z osobna podpisem własnoręcznym. W przypadku braku pieczęci firmowej umieszczamy informację brak pieczęci firmowej.

Nie wiem dlaczego pani „przypomina” mi o tym, jakby to było oczywiste, że każdy klient powinien się spodziewać, że wymagane będzie od niego dostarczanie teczkami stosów dokumentów, z których jedna połowa jest absurdalna, a druga w ogóle nie istnieje i trzeba je sobie wymyślić.

Bo na przykład:

Punkt 1 – w UK nie ma żadnych wyciągów. Dostaje się wyłącznie pliki PDF. Nie ma potrzeby żadnych wyciągów, bo istnienie spółek potwierdza Companies House – organ, który je rejestruje i nadzoruje. W rzeczywistości brytyjskiej nie ważne jest jakie masz papiery – ważne co o tobie powie Companies House. Ma to daleko więcej sensu i jest bezpieczniejsze.

Punkt 2 – nie ma żadnych tego typu „zaświadczeń”. UK to nie przychodnia z PRL-u, tam się nie lata z papierami, jak grubas ze sraczką. W ogóle się nigdzie nie lata, nawet się już nie dzwoni. Wszystko się załatwia przez internet. Nie ma też oddzielnych NIP i REGON, jest jeden numer identyfikujący spółkę.

Punkt 3 – co to są „inne wyciągi”? Jak można wymagać od kogoś dokumentów pod tytułem „inne wyciągi”? Co oni chcą konkretnie? Mam napisać na kartce „inny wyciąg” i wydrukować? I co to są „numery pozwalające identyfikować spółkę”? Jest jeden numer, koniec, kropka. I mają go już, bo podałem go im przy rejestracji. Więcej, sami do mnie pisali, że sprawdzili już dane spółki w rejestrach Companies House!

Inne rzeczy od biedy można by im było wysłać, z tym, że nie wiem po co, bo te wszystkie informacje, a nawet więcej, są powszechnie dostępne na stronie Companies House. Nie wierzycie? Proszę bardzo, nie mam nic do ukrycia!

Jakie informacje o spółce mogą być bardziej wiarygodne niż te publikowane przez państwowy organ nadzorujący spółki?

Firma CashBill jednak odpowiednikowi polskiego KRS (czyli Companies House) nie wierzy i nie pozwoli mi prowadzić konta. Ale uwierzy mi, kiedy te same dane, które każdy może sobie publicznie odczytać, wydrukuję, podpiszę, znajdę jakiegoś Akceptanta (kto to do cholery jest?), on to podpisze, zeskanuję to i wyślę. Akceptant w postaci samego Companies House jest niewystarczający. Dlaczego? Bóg jeden raczy zrozumieć te polskie absurdy.

I nigdzie na stronie CashBill.pl nie znajdziecie informacji o tym, że do takiej zabawy klientów się zaprasza. Dowiesz się o tym jak spędzisz pół dnia na rejestrowania, weryfikacje, skanowania, wysyłania i potwierdzanie.

Oczywiście, zapewne usłyszymy od firmy, że do traktowania klienta jak petenta-złodzieja to co zawsze: zmusza nas do tego prawo. Ale trudno mi w to uwierzyć, bo ani PayPal, ani TPay, ani DotPay ani BZ WBK, ani żadna inna firma ani instytucja tak absurdalnych wymagań do tej pory nie miała.

Nic tak nie zachęca do nielegalności jak nadmiar niedorzecznych regulacji.

Polacy to chyba masochiści, że komuś się tu chce użerać z polskimi firmami pokroju CashBill.

Ale póki co nie ma takiej potrzeby. Konkurencja na rynku jest olbrzymia. I nie mówię tu o rynku polskim, bo polskich usługodawców, o ile tylko się da, szanujący się człowiek winien omijać szerokim łukiem. Jak najszerszym.

A co myśleć o firmie CashBill?

Firmie, której pracownicy wymagają od ciebie zestawu dowodów, że nie jesteś wielbłądem, a sami nie widzą potrzeby nawet się podpisać ani cię poinformować o tym jak cię będą maglować?

Firmie, która zaprasza cię do dołączenia do grona klientów, ale im dalej idziesz przez proces, tym bardziej robi wszystko, żebyś nim nigdy nie został?

Firmie, dla której przepisy – choćby nie wiem jak niedorzeczne – stoją daleko wyżej niż twoje potrzeby?

Sam wyciągnij wnioski. Bo nawet jeżeli pani Pozdrawiam nie ma wyboru – ty masz.

Podziel się z głupim światem