A teraz będę pisał jako założyciel radia KonteStacja.
Od jakiegoś czasu panuje irytująca moda w mediach na nazywanie się niezależnym. Na czym polega ta niezależność dokładnie nie wiadomo, bo przecież od czegoś-tam przedsięwzięcie musi być zależne. Od klientów chociażby. I przede wszystkim – od tych, którzy to finansują.
Dlatego w radiu Kontestacja głupot o niezależności nie wypisuję. Bo nie w tym rzecz czy jest się zależnym czy nie, tylko od kogo i w czym.
Właśnie się dowiedziałem, że jedyna od biedy konkurencja Kontestacji w internecie, czyli radio WNET w 2012 roku dostało 140 tysięcy złotych od partii PiS. Czyli co? Czyli, że Skowroński zależy od Kaczyńskiego finansowo.
No, może nie w 100%, bo za 140 tysięcy nie da się prowadzić przez rok radia. To znaczy właściwie da się, ja to robię w Kontestacji za wielokrotnie mniej, no ale ja jestem wredny kapitalista, a nie sierota po PRL-u przyzwyczajona w państwoej firmie do wydawania cudzych pieniędzy jako sposobu na godne życie.
No i nie byłoby w tym nic szczególnego, jedni dają, drudzy biorą, gdyby nie fakt, że Skowroński od samego początku trąbi o niezależności mediów jak jakiś akwizytor odkurzaczy. Że zacytuję to, co powiedział już po tym, jak suma 140 tysięcy wyszła na jaw: „budujemy media niezależne, wolne, oparte na wartościach„. To sobie wyobraźcie co mówił przed!
Owszem, buduje na wartościach – głównie pieniężnych.
I nic, powtarzam, w tym złego nie ma. Interes to interes, musi się kalkulować, żeby istniał.
Ale nie można jednocześnie być z jednej strony efektywnym przedsiębiorcą a z drugiej patrzeć z góry na przedsiębiorczość i pieniądze grając rycerza wolności, obrońcę niezależności mediów. Jak można bredzić o zniezależności a jednocześnie być zależnym finansowo od partii politycznej? I to partii, która przecież ma moc przywrócić rycerza do dawnej chwały jak tylko wygra wybory. Trudno o coś bardziej uzależniającego!
Dobrze, że odruch uczciwości kazał przynajmniej Skowrońskiego dodać zdanie „z każdym kto podziela nasz system wartości możemy współpracować„. Trochę mniej uczciwe jest przemilczenie faktu czym dokładnie jest ten system wartości. Niech zgadnę: czy jest to ten sam system wartości, który ma partia PiS?
Oczywiście. Ale to tylko zbieg okoliczności.
Toteż serce me się tym razem raduje, kiedy czytam jak redaktor Lis objeżdża na swoim blogu Skowrońskiego – nie za zarabianie pieniędzy, tylko właśnie za pieprzenie głupot o niezależności. Lis go sprowadził, inaczej mówiąc, do swojego poziomu. No i dobrze – jedna hołota bez przekonań i poglądów. Prawica, lewica, srawica – wszystkim staje na widok pieniędzy i zapominają natychmiast o wszystkich swoich wielkich słowach.
Nic tylko nasrać na środek – jak mówi jedna z moich obrzydliwszych piosenek.
Nawiasem mówiąć nie wiem dlaczego Lis powtarza w kółko sformułowanie „klezmer Kaczyńskiego„. Czy ktoś wie? Może mu chodziło o „klakier„? Bo „klezmer” to (o ile rozumiem) taki grajek żydowski. Lub nazwa gatunku muzyki tworzonej przez tych grajków. Nie łapię tego skojarzenia. Widocznie za mało w tych środowiskach przebywam.
Tak czy inaczej ta cała „niezależność” mediów podwieszonych pod łaskawą dłoń Kaczyńskiego, kropidło ojca Rydzyka i całą tą narodowo-katolicko-socjalistyczną wspólnotę stęchłego Kraju Dziadów działa mi na nerwy tak samo jak „dziękuję i zapraszam ponownie” w sklepach. Plaga jakaś, czy co?
Nie ma w tym kraju takiego idiotyzmu, którego by cały naród zaraz nie podchwycił i nie powtarzał.
A z radia WNET to takie „wolne radio” jak z koziej dupy trąba. I teraz to już chyba wszyscy widzą.
Co, jako właściciela konkurencyjnego radia internetowego, zależnego, tak, ale wyłącznie od słuchaczy, autorów audycji i właścicieli radia, cieszy mnie ogromnie. Nie tylko z oczywistego powodu, że konkurencja dostała w dupę (a pewnie, co wam będę ściemnać – ja nie Skowroński!), ale dlatego, że mam agresywne odruchy, kiedy widzę jak ktoś zmienia znaczenie słowa „niezależny”, z wolności robi kpinę, a słuchaczom z mózgu wodę.
Zapewne wszystko w dobrej wierze.
Ale niczego to nie zmienia.