Drogi Święty Mikołaju!
W tym roku proszę cię o to, żebyś przestał mi przynosić prezenty. Wszystkie, które przynosiłeś do tej pory okazywały się do dupy.
Być może dlatego, że dostarczali je w twoim umieniu ludzie, którzy mają mnie w dupie. Poza oczywiście tymi przypadkami, kiedy prezentem byli właśnie ci ludzie.
Nie pokazuj więc więcej, Święty Mikołaju, swojego tłustego dupska, bo doświadczenie kilkudziesięciu lat życia każe mi wierzyć, że jesteś hipokrytą i sadystą. I podobnie jak twoje prezenty oraz twoi posłańcy – masz mnie w dupie.
Nic to zresztą strasznego. Prawie wszyscy mają mnie w dupie. Jedyną osobą, co do której jestem całkowicie pewien, że mnie w dupie nie ma, jest twój zwierzchnik.
Jego dodatkową zaletą jest to, że – w odróżnieniu od twoich – jego prezenty wychodzą mi na dobre.
Może to zresztą i moja wina. Bo ty mi dajesz to co ja chcę, a on to co on chce. Co ostatecznie dowodzi tego, że jesteś, drogi Święty Mikołaju, idiotą.
Bo od kiedy to człowiek wie co dla niego dobre?
W tym roku, drogi Święty Mikołaju, gówniane prezenty wybuchające mi w twarz, pozwoliły mi w reszcie zmądrzeć na tyle, żeby wystosować do ciebie tę prośbę, którą powinienem był sformułował od początku:
Drogi Święty Mikołaju – spierdalaj.
I niech ci zima ciężką będzie.
Baron Sealandii
Martin Lechowicz