Gruchnęła wiadomość, że Facebook właśnie zamknął stronę partii Konfederacja.
I co, ktoś zaskoczony? A z czego najbardziej znany jest Facebook? Toż z przyjaźni wobec wolności słowa i wrogości wobec internetowego uzależnienia!
Czy to może było odwrotnie?
Facebook zrobił to zgodnie ze swoją politką poprawności politycznej czy jak się to tam nazywa. Trzy dni temu autor bloga „Dziennik Zarazy” pokazał listę rzeczy, których w facebookowej wersji rzeczywistości mówić nie wolno. Lista jest długa, a to tylko lista dogmatów kowidowych.
Mamy tu na przykład zakaz:
- twierdzenia, że szczepionki przeciwko COVID-19 powodują śmierć lub wyrządzają poważną krzywdę
- twierdzenia, że białko szczytowe wytwarzane przez organizm w wyniku podania szczepionki przeciw COVID-19 jest niebezpieczne
- twierdzenia, że budowanie odporności przez przebycie COVID-19 jest bezpieczniejsze od przyjęcia szczepionki
- twierdzenia, że szpitale lub określony szpital są zamknięte i nie przyjmują zakażonych pacjentów
Nie ma to znaczenia, że zabronione twierdzenia są uznawane za prawdziwe przez całkiem trzeźwych i kompetentnych ludzi.
Albowiem takie jest święte prawo prywatnego przedsiębiorcy, żeby jego pracownicy decydowali co jest prawdą. Niezależnie od rzeczywistości.
Bo prawo prywatnego przedsiębiorcy stoi ponad rzeczywistością. Podobno.
Tylko ja nie rozumiem co ma wspólnego Facebook z prywatnym przedsiębiorcą. Facebook jest jak świnka morska: ani to świnka ani morska.
Bo to nie jest kebab za rogiem, tylko kolosalnych rozmiarów organizacja, która ma niespotykany w historii świata monopol na publiczne media. Nazywajmy rzeczy po imieniu: Facebook do kupy z Twitterem są de facto właścicielami całej debaty publicznej w internecie.
Różnica praktyczna dla konsumenta między kebabem za rogiem a Facebookiem jest taka, że jak ci kebab nie smakuje to zaraz znajdziesz inny. A jak ci Facebook nie pasuje? Wtedy masz prostszy wybór: albo zmienisz własną prawdę na prawdę Facebooka albo przestaniesz istnieć.
Przykład: partia Konfederacja. Strona z pół milionem subskrybentów przestała istnieć. Jaki wybór ma Konfederacja? Pójdzie do innego Facebooka za rogiem?
Ta sytuacja super-monopolisty zmienia wszystko. I jest ekstremalnie niebezpieczna, bo debata publiczna, wolność wymiany poglądów, prawo szukania prawdy na własny rachunek (w odróżnieniu do zgody na prawdę wymuszoną groźbą i przemocą) są fundamentalne dla dobrze funkcjonującego społeczeństwa.
Zarządzający Facebookiem są młodzi i głupi. Ewidentnie gardzą lekcjami historii, które uczą, że poglądów nie da się wymusić groźbami. Efekt jest przeciwny i niebezpieczny: im bardziej zmuszasz wszystkich do przyjęcia swojej wersji świata, tym bardziej oni wierzą w co innego.
Jedni kontestują po cichu, na pokaz noszą maseczki, ale w środku wiedzą swoje. Ci z czasem zmieniają się w zombie, niezdolne do inicjatywy i działania. Tacy ludzie nie założą firm. Nie będą liderami. Głową rodziny też nie będą, bo to za wysoko. Poziom dupy to limit.
Drudzy robią się źli. A im bardziej są źli, tym szybciej uchodzi z nich rozum, trzeźwość i wyczucie priorytetów. To oni rozpalą ogień rewolucji, w którym spłonie wszystko co tylko stanie na drodze.
I tak wygląda świat tworzony przez Facebooka: połowa ludzkości dla świętego spokoju udaje, że wierzy w Jedynie Słuszny Świat Inkluzywnych Antybiałościowych Maseczek Facebooka, drugą połowę ogarnia coraz większy vqrv.
Na liście Aktualnie Obowiązujących Prawd Facebooka nie ma jeszcze zakazu, żeby to powiedzieć, więc powiem: Facebook jest potworem. I to myśmy go wyhodowali i wykarmili.
Tylko jak się go pozbyć? Przecież potrzebujemy rozmowy jak powietrza! Musimy mieć forum do wymiany poglądów. A dziś wszyscy są na Facebooku. Zdani na jego łaskę.
Pośród naprawdę potrzebnych funkcji państwa (nie jest ich wiele) jedną z ważniejszych jest walka z potworami. Z potworami, które hodujemy, a które z czasem nas zniszczą. Bez wspólnego działania nie mamy szans.
Bo kto powstrzyma pracowników Facebooka, kiedy jutro im przyjdzie fantazja zakazać przyznawania się do chrześcijaństwa? Patriotyzmu? Rodziny? Albo hodowania kotów?
Wtedy ty, tak jak dziś Konfederacja, będzie miała wybór: albo publicznie kłamać i zacząć udawać kogo innego albo zniknąć i gdzieś w cieniu hodować swój gniew. Do czasu, aż masa krytyczna zostanie osiągnięta, i świat wpadnie w amok i ludzie zaczną niszczyć co popadnie.
Ja więc potwora nie zamierzam bronić w imię Zasad. Bo Zasady były dobre, miały nas chronić przed potworami. Ale dziś te same Zasady potwory tuczą.
Bo jeżeli prywatna firma wymusza poglądy na zasiadającej w sejmie partii politycznej, jeżeli prywatna firma jest w stanie skutecznie uciszyć partię, która ma zupełnie inną wizję świata niż na przykład kult strachu, to ja mówię, że coś poszło bardzo, bardzo źle. I najwyższy czas Zasady uaktualnić.
A nie upierać się w imię fanatyzmu, ślepoty i Zasad, że wszystko jest w porządku.
Na potwory ponoć najlepszy wiedźmin. Jakby ktoś organizował ściepę, to chętnie się dorzucę.