Wyszedłem z więzienia. Już mi wolno żyć. Rząd mi dziękuje, że pozwalam mu zamnkąć mnie dla mojego dobra. Nie wiedziałem, że mogłem nie pozwolić. Teraz już wiem. Może przyjdzie dzień, że to wykorzystam.
Tylko teraz mięśni nie mam żadnych. Zanikły. Jak u kosmonautów.
Rozglądnąłem się po Polsce i zauważam z zadowoleniem, że mnóstwo ludzi ma w dupie maseczki, dezynfekcje i uprawianie strachu przed drugim człowiekiem. Pochwalam, pochwalam. Paru znajomych na FB szerzy jeszcze psychozę, strach myląc z odpowiedzialnością. Wywaliłem, bo mnie męczą.
Tymczasem chciałem przypomnieć ile ta impreza kosztuje. Bo to nie jest coś przy okazji, to jest absolutnie kluczowe.
Wyobraź sobie I Wojnę Światową. Te wszystkie czołgi, karabiny, amunicję, konserwy, mundury. Wyobraź sobie ile to wszystko musiało kraj kosztować. Wiele lat po wojnie ludzie cierpieli mocną biedę i musieli dużo pracować, żeby pokryć ten koszt. Nie chodzi mi to u zniszczenia wojenne – chodzi o sam tylko finansowy koszt prowadzenia wojny.
Wyobraź sobie teraz jeszcze II Wojnę Światową. Z punktu widzenia ekonomii to wielka, bardzo kosztowna impreza.
I teraz wyobraź sobie łączny koszt tych obu wojen z perspektywy jednego kraju: USA. Koszty transportu sprzętu do Europy. Koszty paliwa. Amunicji. Zaopatrzenia. Mundurów.
Do tego dodaj jeszcze koszt Wojny Koreańskiej, wojny w Wietnamie, w Zatoce Perskiej i ostatnich wojen w Iraku i Afganistanie.
I teraz zemdlej, kiedy ci powiem, że koszt imprezy pod tytułem COVID-19 jest większy niż koszt tych wszystkich wojen razem wziętych. I to oczywiście, po uwzględnieniu inflacji.
Tak, rząd USA wyda w tym roku na „walkę z wirusem” więcej niż wydał na wszystkie wojny w XX wieku.
Wojny w Iraku i Arganistanie kosztowały kosmiczne 1500 miliardów dolarów. To z grubsza tyle ile wszyscy ludzie w Polsce produkują przez dwa lata. A rząd USA w tym roku planuje pożyczyć i wydać dodatkowe 10000 miliardów, z czego zdecydowana większość „na COVID”.
Inaczej mówiąc, taniej by było prowadzić 7 wojen na raz niż walczyć z COVID-em.
Współczesne rządy oczywiście wydają pieniądze, których nie mają. Nie odłożyli, nie oszczędzili, nie robili zapasów. To nie te czasy. Obecne zadłużenie najbogatszego kraju świata wynosi 26000 miliardów dolarów. Ledwo kilka lat temu było to jeszcze 10000. Ale tempo wzrosło nieprawdopodobnie: w ciągu ostatnich tylko 30 dni rząd USA przepieprzył 1000 miliardów!
A wy myślicie, że 500+ to jest dużo. Wiecie ile idzie na 500+? Jakieś 7 miliardów dolarów. Na rok. W USA na COVID wydają 1000 w miesiąc.
Czy wy czujecie teraz tą skalę? COVID przez parę miesięcy zrobił w gospodarce spostoszenie większe niż 7 wojen przez sto lat.
Sytuacja w krajach Europy wygląda podobnie: wydawanie pieniędzy na COVID-19 przekroczyło wszystkie granice rozsądku. Koszty podaje się w setkach miliardów i zaczynają wchodzić w tysiące. A przecież – sami widzicie dookoła – ludzie ani nie produkują więcej ani nie zarabiają więcej. Jeżeli już, to produkują mniej, bo rządy zatrzymały gospodarkę, żeby obronić ludzi przed tragedią kaszlu i gorączki. A, i żeby tych 5 osób na milion uratować.
Pod presją powszechnej paniki i tyleż szlachetnego co absurdalnego hasła „bo życie jest ważniejsze niż pieniądze” nikt już się nie hamuje. Bo nikt się nie chce narażać na krytykę, że jest nieludzkim potworem, skrzyżowaniem Korwina z Hitlerem. A oszczędności nie ma. Nikt już od dawna nie wierzy w oszczędności. Tylko kredyt.
Pytanie, które powinno wszystkich dziś interesować to: kto te wszystkie pieniądze rządowi pożyczył?
Lista jest długa, ale to już nie ma znaczenia. Bo papiery dłużne rządu od kilkunastu lat trafiają ostatecznie w tylko jedno miejsce: do banków centralnych. Muszą! Skończyły się inne możliwości. Nigdzie nie ma zgromadzonych takich pieniędzy, żeby pożyczać rządowi tysiące miliardów w tak oszalałym tempie. A banki centralne mają potencjalnie nieograniczone zasoby pieniędzy.
To upraszcza sprawę. Bo jeszcze kilkanaśnie lat temu wierzycielem rządu były fundusze emerytalne, banki, duże firmy. I to oni zostaliby na końcu z ręką w nocniku. A poczuliby to wtedy: emeryci, klienci banków, pracownicy firm.
Teraz, kiedy cały dług przejmują masowo banki centralne, z ręką w nocniku zostanie nie po prostu każdy kto ma pieniądze. Nie masz pieniędzy? Nie masz problemu. Masz pieniądze? Masz pecha.
Ta operacja zajmie trochę czasu, może kilka lat jeszcze, może tylko rok, nie wiadomo. Wiadomo tylko, że koniec jest pewny i nieunikniony. Inflacja zniszczy wszystko. I wszystko wyrówna.
Zacznijcie powolutku pytać babcię jak się robiło z gazety papier toaletowy. Przyda się.
A ludzie co? A śledzą codziennie w gazetach liczby wykrytych zakażeń. Ale czemu nie śledzą codziennie pożyczek zasiąganych przez rządy? Bo mówią: czy nas to dotyczy, że gdzieś tam za oceanem administracja rządowa naciskana ze wszystkich stron pożycza i wydaje 23 miliony dolarów na minutę?
A dotyczy. I to jeszcze jak!
Oj wywali mnie niejeden z listy znajomych, wywali. Bo nie przestanę się przez długie lata śmiać z bezgranicznej głupoty tej dzisiejszej „walki z COVID-em”, matki wszystkich głupot demokracji. Nie omieszka przypominać każdemu kto krzyczał w tych dniach o maseczki, co oburzał się że ktoś sto o 10cm za blisko kogoś innego. Bo chociaż dzisiaj ma luksus być ślepym ignorantem, pewnych że czyni dobro z punktu widzenia wirusologii, to wkrótce każdy zrozumie ile zapłacił za ten cyrk. I zrozumie dlaczego nie wolno zawężać świata do jednej wybranej dziedziny, jednego problemu, jednej strony zagadnienia. I dlaczego nigdy, absolutnie nigdy, nie wolno zapominać o rachunku ekonomicznym.
Fajnie się bawiło w choroby? Fajnie było wziąć udział w największym reality show w historii ludzkości? Klimacik był?
No to teraz trzeba płacić. Histerie są kosztowne. Bardziej niż wojny.