Imigrant po katolicku

2015-09-07Blog3503

Między propagandą mediów państwowych a ksenofobicznym strachem naprawdę trudno sobie wyrobić zdanie na temat imigrantów.

Fala imigrantów, która wpłynęła do Europy ma kolor ciemnego brązu. Co nie ułatwia sprawy. Wolelibyśmy widzieć raczej kolor różowy.

I jedni mówią: „wejdź, panie Arabie w mój dom i usiądź pod mą gruszą” a drudzy mówią „weźcie to stąd, bo brudne, zahifione i niekatolickie”. Obie reakcje przesadnie emocjonalne, a ich przedstawiciele wzajemnie się wyzywają od najgorszych. Co w Polsce raczej zwyczajne. Kraj wiecznych dzieci.

Tak, to normalne się bać nieznanego.

Z drugiej strony przypominam sobie jak nie tak dawno temu Polacy wytykali nieuzasadnioną, irracjonalną ksenofobię Amerykanom i Europejczykom, którzy odmawiali Polakom wiz. Czuliśmy wszyscy jak to jest być traktowany jak podczłowiek.

Cała Polska wtedy rozumiała, że argumenty Brytyjczyków i Amerykanów o zagrożeniu imigrantami są zwyczajnie głupie. A chodzi o to, że są leniwi, uprzedzeni i im się od dobrobytu w dupach poprzewracało.

I dzisiaj Polacy robią dokładnie to samo co ci, którzy nie chcieli niewiele lat temu imigracji Polaków. I tak najwięcej emigrujący naród w Europie najbardziej nie lubi… imigrantów.

Oczywiście, że jednego z drugim nie można porównywać. Polaków wyemigrowało na Zachód 2 miliony, a Syryjczyków do Polski przyleci 2 tysiące. Polacy emigrowali, bo za mało zarabiali, a Syryjczycy dlatego, bo nie chcą zginąć na wojnie. Polacy mają odcień skóry różowy, a Syryjczycy brunatni.

W sondażach internetowych połowa ludzi jako warunek pomocy ludziom podaje to, że muszą być katolikami. Zdaje się, że dla polscy katolicy powinni napisać od nowa przypowieść o Samarytaninie. W wersji polskiej Samarytanin zanim by pomógł, sprawdziłby najpierw religię, narodowość i kolor skóry pobitego. Następnie upewnił się, że po powrocie do zdrowia nie odbierze mu miejsca pracy i nie będzie mieć dzieci.

Definicja bliźniego w polskiej wersji Biblii jest prosta: Polak, biały, katolik.

A najlepsze w tym wszystkim (o ile „najlepszym” można określać hipokryzję, od skali której można się porzygać) jest to, że ci sami ludzie, którzy tępią hipokryzję polskiego katolicyzmu i krytykują kościół, którzy codziennie obserwują „Modlitwę Polaka” z filmu „Dzień Świra”, nagle odkryli, że najlepszym sąsiadem byłby… katolik!

Można mieć poglądy różne na tą sprawę, ale naprawdę trudno nie czuć obrzydzenia, kiedy internet jest pełny strachliwego, panicznego, żałosnego skamlenia, że jakaś grupa 2000 ludzi o innej kulturze zmiesza się z 40 milionami. Tak jakby 2 osoby w 40-tysięcznym mieście, bez pieniędzy, bez wpływów, nie mając kontaktów, nie znając języka były w stanie zburzyć cały porządek życia w mieście.

Dawniej 100-osobowa wieś nie widziała problemu, żeby utrzymywać jednego wiejskiego głupka, a dzisiaj 20-tysięczne miasto dostaje paniki, że przyjeżdża jeden facet z Erytrei.

Jak nisko trzeba upaść, jakim skończonym tchórzem trzeba być, jakim dnem moralnym, żeby podnosić takie larum, że nic nie znacząca garstka obcych ludzi śmie prosić o pomoc! Jakim małostkowym durniem trzeba być, żeby facetowi, który uciekł od wojny wypominać, że śmieci wyrzuca gdzie popadnie, zamiast ładnie iść do kosza! Na jakie szczyty hipokryzji trzeba się wspiąć, żeby powołując się na nauki Jezusa, nie tylko ignorować to co powiedział: „każdemu, kto cię prosi, daj, a od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu” (Łuk 6:30), ale odpowiadać tym co proszą agresją, wyzwiskami i oskarżeniami o wszystko co najgorsze.

Chrześcijanin to ktoś, kto naśladuje Jezusa. Kto postępuje tak, jak on postępował, robi to co on robić kazał.

Twierdzę od lat, że w tym kraju chrześcijan prawie nie ma. Jeżeli ktoś miał dotąd wątpliwości, może teraz to zauważy.

Martin Lechowicz

PS. Jak ktoś chciałby o tym podyskutować na żywo, zapraszam do audycji o 20:00 na www.enklawa.net

Podziel się z głupim światem