„Ja rozumiem, że te jadowite tyrady starego tetryka, nienawidzącego wszystkich i wszystkiego, i korzystającego bez umiaru z immunitetu, jaki daje ciężka choroba, miały dla niego jakieś znaczenie terapeutyczne – ale publikacja ich jest takim samym naruszeniem staroświeckich norm przyzwoitości, jak gdyby Stuhr-senior zmuszał nas do babrania się w zropiałych opatrunkach jego pooperacyjnych ran„.
Ten cytat pochodzi z artykułu o „homosierotkach” Rafała Ziemkiewicza i możecie go przeczytać w całości tutaj.
Mi osobiście określenie „jadowite tyrady” bardzo tutaj pasuje. Tylko, że nie do Stuhra. Właściwie jak ostatnio czytam teksty Ziemkiewicza, to zwykle mam wrażenie, że właśnie przeczytałem „jadowite tyrady starego tetryka, nienawidzącego wszystkich i wszystkiego„.
Wcześniej Ziemkiewicz napisał:
„Aktorzy, nawet wybitni, mówią mądre rzeczy wtedy, kiedy „podają” teksty napisane przez klasyków. Kiedy zaczynają mówić tekstem własnym, bywa różnie. Czasem jak w wypadku Daniela Olbrychskiego. Albo Jerzego Stuhra, z jego książką „Tak sobie zrzędzꔄ
Stwierdziłem więc, że zanim uznam Ziemkiewicza za zwykłego buca, któremu przyzwoity człowiek nie powinien podawać ręki, przeczytam z ciekawości co w tej książce „starego tetryka” jest takiego, co załużyło na pogromy.
Książkę znalazłem – nie pytajcie jak, bo nie jestem z tego dumny. No cóż, powiedzmy, że „wypożyczyłem”. W ramach ważniejszej konieczości.
Przeczytałem dotąd połowę.
Książka „Tak sobie myślę” (bo taki jest prawdziwy tytuł) to takie ogólne spostrzeżenia, przemyślenia i uwagi Stuhra, które sobie spisywał w ramach chorowania. Jest tam o aktorach, o sztuce, o teatrach, o filmach, o znajomych. Jest trochę o Polsce i polityce. O samej chorobie nie ma tam nic. Poza wzmiankami, że owszem, chorowałem, zdarza się, życie.
Nikt kto zachował resztki trzeźwego umysłu nie znajdzie tam ani żadnego jadu, ani oddania się nienawiści. Pamiętajcie o kim mówimy: Jerzy Stuhr. Owszem, znajdzie tam czytelnik krytykę tego i owego, znajdzie opinie, oceny, trafne albo i mniej, ale przede wszystkim – dużo dystansu. Dystans i ten specyficzny spokój, jaki człowiek osiąga kiedy się zestarzeje i uświadami sobie, że jest już gościem na świecie, nie gospodarzem.
Widać w tekście, że Stuhr pochodzi z innego świata niż my, ludzie interentu, i że nie lubi tego pośpiechu i hałasu naszych czasów. Mam wrażenie, że przez to zdarza mu się przesadnie utożsamiać tą szybkość, aktywność i przebojowość z niemoralnością czy brakiem zasad. Ale wynika to z niezrozumienia, nie ze złej woli czy jakichś natrętnych obsesji. Ale nawet jeżeli czytając myśli Stuhra widzę, że z tym się nie zgadzam, tamto uważam za błędne, to i tak pięknie jest zobaczyć jak wygląda świat oczami Jerzego Stuhra. Doświadczenie uczy.
Takie jest w skrócie moje podsumowanie połowy książki.
A teraz podsumowanie Ziemkiewicza:
„Jadowite tyrady starego tetryka, nienawidzącego wszystkich i wszystkiego, i korzystającego bez umiaru z immunitetu, jaki daje ciężka choroba”.
Nie chce mi się rozpatrywać czy Ziemkiewicz był pijany jak to pisał, czy ma chwilową paranoję, czy to atak chorobry smoleńskiej czy jakieś wrodzone chamstwo. Nie oceniam takich wyskoków pod względem zasady „wypada czy nie wypada”, bo nie mam tego irracjonalnego, choć czasem pięknego auto-ograniczenia (Jerzy Stuhr akurat ma).
Ale mam zasady uniwersalne, a one mówią:
- nie obraża się, nie poniża i nie okazuje pogardy ludziom bez ważnego uzasadnienia i pewnych dowodów
- nie kłamie się
- ludzi starszych się szanuje
- do słabości ludzkich podchodzi się z odpowiednią pokorą, pamiętając, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi
Rafał Ziemkiewicz był parę dni temu gościem audycji Konserwa w moim radiu, gdzie promował pogląd „Polska dla wszystkich Polaków„. Podkreślił tam słowo „wszystkich”, tak jakby ksenofobia i nacjonalistyczne fobie miały od tego zniknąć. Nie znikają, panie narodowy Ziemkiewicz. To dalej brzmi jak: „Ameryka dla wszystkich białych”.
Moją wizją jest „Polska dla ludzi„. A gdybym ja chciał moje ludzio-lubne maniactwo próbować ukryć, to bym zmienił to na „Polska dla wszystkich ludzi„.
Ziemkiewicz lubi Polaków. Ja lubię ludzi.
Zastanawiałem się wczoraj, słuchając audycji, czy przyjdzie mi kiedyś z nim debatować nad różnicami w tych naszych dwóch podejściach. Świat według Ziemkiewicza i świat według Lechowicza.
Myślałem, że byłoby to trudne starcie, bo toż nie żaden debil, ale sprawny intelektualnie i biegły w słowach publicysta. To, w połączeniu z uczciwością i mocnymi zasadami, musi budzić szacunek. Nawet bym zaryzykował stwierdzenie, że zależałoby mi pewnie na tym, żeby miał o mnie dobre zdanie, niezależnie od różnic w poglądach.
Dziś przeczytałem jak ten intelektualista raczył się wyrazić o Jerzym Stuhrze.
I mi przeszło.
Bo dla mnie jest różnica między pierniczeniem w kółko o Smoleńsku, między obsesyjnym wpychaniem ludzi w polityczne szuflady, między zakładaniem że wszyscy co nie z nami to sfołocz, między bredzeniem, że najważniejsze teraz w Polsce jest to, żeby Polacy poczuli większą polskość, między tym wszystkim a nabluzganiem w obrzydliwy, brutalny, podły sposób na starego aktora za to, że… no właśnie za nic.
To jest buractwo, chamstwo i podłość. Poniżej poziomu jakiejkolwiek rozmowy – mniejsza o poglądy.
Gówno mnie obchodzi co Ziemkiewicz o mnie myśli. Więcej: będę się czuł źle, jeżeli pomyśli o mnie dobrze. Mam nadzieję, że nie wie o moim istnieniu – tym lepiej. Ale jakby obrzucił mnie pomyjami człowiek tak pełny pogardy dla innych, to przyjąłbym to jak komplement – bo to oznacza, że najwyraźniej nie mam z takim osobnikiem wiele wspólnego.
Jeżeli miałbym już kogoś w życiu naśladować to sto razy wybiorę Jerzego Stuhra, nie Rafała Ziemkiewicza. I nie za poglądy! Za postępowanie. Za to co widzi i chce widzieć w innych ludziach. Za to, że nie wrzeszczy, tylko się uśmiecha.
Jeżeli to poglądy Ziemkiewicza sprawiły, że tak się odnosi do ludzi, to muszą to być wstrętne i złe poglądy – „po owocach ich poznacie„.
Radzę się takich poglądów wystrzegać, choćby nie wiem jak mądrze, logicznie i przekonująco brzmiały. Bo jak przychodzi do praktyki to wielkie słowa zamieniają się w zwyczajne gówno do obrzucania ludzi, których jedyną winą jest to, że się akurat nawinęli.