Mój ojciec wziął i umarł. Wczoraj byłem na pogrzebie.
O pogrzebie napiszę coś kiedyś, bo to zjawisko przedziwne.
Ale teraz tym wszystkim, którzy wykorzystują okazję czyjejś śmierci do tego, żeby zwrócić na siebie uwagę, chcę powiedzieć: nie róbcie tego. Może i intencje są dobre, ale skutek jest ważny, nie intencje.
Publiczne kondolencje zostawmy politykom. Jestem przyzwyczajony do tego, że premier czy inna polityczna łajza chce pokazać przed kamerami jak mu bardzo na sercu leży los powodzian. Ale czy ty jesteś premierem? Dlaczego ktoś zamiast napisać mi prywatnie i na boku, piszesz publiczne komentarze? Nie chce ci się spędzić 5 sekund więcej i napisać prywatnie? Chcesz, żeby hejterzy mogli to wykorzystać, czy żeby plotkarze mieli o czym gadać?
Użyjże rozumu czasem, jeden z drugim. Po cóż piszesz mi, że ci przykro? Serio, TOBIE przykro? I informujesz mnie o tym w jakim celu, przepraszam? Mam cię pocieszać? Mam być wdzięczny? Ma mi to poprawić nastrój jakoś?
I co to w ogóle za zwyczaj przedziwny, żeby zapewniać głośno o tym, że przykro ci, że umarł ktoś, o kogo istnieniu dowiedziałeś się 10 sekund temu? Po grzyba robisz smutną minę i udajesz że cię to niesłychanie poruszyło? Przecież to oczywiste, że nie może ci być specjalnie przykro, bo po prostu nie znałeś człowieka i tyle. Nikt ci zarzutu z tego nie zrobi, że nie chodzisz w żałobie i nie mówisz przyciszonym głosem, bo umarł jakiś Jan Nowak z Wąchocka koło Pcimia.
Powie ktoś: ale ciebie znam – przykro mi, bo tobie jest przykro.
A kto ci powiedział, że jest mi przykro? Ktoś umarł, tyle wiesz. Ale równie dobrze mógł to być Adolf Hitler co Matka Teresa z Kalkuty. Równie dobrze mogę czuć przygnębienie co ulgę. Nie zmuszaj mnie, żebym teraz musiał udawać razem z tobą, że jest mi akurat tak, jak tego wymaga wzór społecznego zachowania.
Jest mi tak jak jest. A ty nie wiesz jak. Jak chcesz wiedzieć, to zapytaj, a nie odgrywaj tutaj idiotycznych ról społecznych. Życie to nie „M jak Miłość”, a stosunki międzyludzkie to nie zabawa w lajki na Facebooku.
– To co ja mam robić? – zapytasz.
A kto ci każe coś w ogóle robić? Przede wszystkim przestań myśleć o sobie. Jeżeli chcesz człowiekowi pomóc, to zrób coś z czego on ma pożytek, a nie coś, po czym ty się czujesz lepiej.
Jestem zestresowany, zmęczony i zapracowany.
- Możesz odciążyć mnie w pracy.
- Możesz umożliwić mi odpoczynek.
- Możesz mi poprawić nastrój.
- Możesz wesprzeć moje projekty.
Te rzeczy wymagają wysiłku i osobistego zaangażowania. Więc być może zdecydujesz się zamiast tego napisać w byle komentarzu, że ci przykro i tym sposobem przekonasz swoje sumienie, że wcale nie jesteś bezużytecznym egocentrycznym leniem, którego nawet śmierć nie jest w stanie wybić z wygodnego rytmu codziennego konsumpcjonizmu.
Krótko: jeżeli masz to w dupie, że gdzieś umarł ktoś kogo zupełnie nie znałeś, to nie udawaj że to coś zmienia. Wszystko w porządku, masz prawo mieć to w dupie, nie czyni cię to gorszym człowiekiem. Przeciwnie – czyni cię to człowiekiem uczciwszym.
A jeżeli ci zależy, to wpadnij do mnie w piątek wieczorem. Będą ludzie, będziemy jeść, pić i będziemy świętować, że żyjemy.
Celebrate life! Bądź wdzięczny i się ciesz. I nie zostawiaj nic na później. Bo wszyscy pójdziemy kiedyś spać. Na dłużej.
A temu idiocie, który dzisiaj od szóstej rano dzwonił do mnie dwadzieścia razy, zamiast dać mi odpocząć, zapowiadam, że ze mną już nie porozmawia. Są granice głupoty, poza które moja cierpliwość nie sięga.