Kontrreformacja

2014-10-29Blog4903

Podobno pojawiła się w szkołach alternatywa dla Halloween. W myśl zasady: „zamiast chodzić po słodycze wolę trupom palić znicze”.

Dowiedziałem się dziś, że są tacy ludzie – i jest ich niemało – którzy uważają że najlepszą przeciwwagą dla duchów i wampirów będzie procesja z relikwiami.

Fakt, chodzenie za zgniłym palcem i klękanie przed świętymi szczątkami wątroby to coś zupełnie innego niż delektowanie się śmiercią w Halloween.

Kwestia smaku.
Albo jego braku.

Jak widzimy, marsz trupów marszowi trupów nierówny. Trupowatość trupa katolickiego jest bowiem święta, w odróżnieniu od niekatolickiego zombie, który nawet aureoli nie ma. Trup katolicki nie gnije (profanum), lecz coraz piękniej pachnie kwieciem (sacrum). Albowiem robaki świętego nie konsumują. Miast tego, złożywszy nabożnie macki, zmawiają nad nim „wieczne odpoczywanie”.

Oprócz procesji Polska Katolicka proponuje nam również inne atrakcje: przebieranie się za świętych, marsze z figurkami oraz wspólne pieśni w stylu „któryś za nas cierpiał rany”.

Fakt, że katoliccy rodzice takie propozycje akceptują przekonuje mnie, że są do reszty pomyleni.

Mają oni oczywiście mają prawo zmuszać dzieci do uprawiania żenujących dziwactw tylko dlatego że jakiś pan w sukience je każe robić. A ja mam z kolei prawo uważać, że są pomyleni, więc wszyscy powinni być zadowoleni.

Ale już fakt, że takie rzeczy się dzieją w szkołach państwowych (nazywanych w Polsce nie wiadomo dlaczego „publicznymi”) jest dużo mniej śmieszny. Rozdział kościołów od państwa jest zagwarantowany w polskiej konstytucji. Nie pierwszy to raz, kiedy się okazuje, że konstytucję każdy ma generalnie w dupie. Nie podoba mi się to.

Jeżeli ktoś się przejmuje, że jedynie słuszny w Polsce kościół znowu dąży do narzucania wszystkim siłą jak mają żyć, niech się przejmować przestanie. Nie ma takiej groźby.

Nie ma, dopóki wszystko co wymyślają bojownicy od świętych relikwii, jest tak przeraźliwie nudne.

A ja, jako że trupami nie jestem zainteresowany ani w wersji „zostań wampirem i oblej się krwią, będzie fajnie” ani w wersji „módlmy się do nerki świętej Helenki” ani w żadnej innej, tradycyjnie będę 31 października celebrował życie.

Prawdopodobnie pijąc.

Czego wszystkim żywym serdeczne życzę.

Podziel się z głupim światem