Korzystając z niedzieli chciałbym przeprosić społeczeństwo.
Bo zdaję sobie sprawę, że nie sprawdzam się w tych dniach jako porządny obywatel.
Przepraszam więc za to, że nie jestem słaby, biedny i nieporadny. Że nie wołam o pomoc państwa i jego aparatu przemocy, za każdym razem jak tylko czegoś potrzebuję. Przepraszam że nie jestem dyslektykiem, dysgrafikiem, dyskalkulcem, a może nawet jestem ale tego nie wiem, bo mi nawet nie przyszło do głowy zastanawiać się nad tym czego jestem ofiarą.
Przepraszam najserdeczniej, że bez opieki sobie poradzę. Przepraszam że mam o wiele za fajną żonę, z którą uwielbiam spędzać czas, bo wiem że społeczeństwo oczekuje, że powinienem na każdym spotkaniu z kolegami żartobliwie na nią narzekać i wytykać jej upierdliwości. Wizja 2 tygodni kwarantanny z daleka od żony powinna mnie cieszyć, ale mnie nie cieszy, bo ją strasznie lubię – żonę, nie kwarantannę – za co przepraszam szczególnie.
I za samą żonę też przepraszam, a mianowicie za to, że ją kręcą moje nieprawidłowe cechy. Wiem, że gdybym był biedny i nieporadny to zupełnie by jej nie pociągało. Ją kręcą nieprawidłowe cechy, takie jak: śmiałość, odwaga, inicjatywa, samodzielność, zaradność. Takie jak: podejmowanie ryzyka. Ryzyko – cóż za okropnie antyspołeczna rzecz!
I że nie jestem za stary przepraszam. I że za młody. I że mam nie tą płeć co trzeba. I że się nie golę nigdzie poza twarzą, w łazience używam tylko szamponu, mydła i papieru toaletowego i że nie biorę prysznica codziennie, i to dwa razy. Przepraszam za to, bo wiem – chociaż nie rozumiem dlaczego – że strasznie to społeczeństwu przeszkadza.
I najbardziej ze wszystkiego przepraszam wszystkich, że się zupełnie, ale to zupełnie nie boję.
I żeby nie przedłużać i nie kopiować tego tekstu niepotrzebnie, przeproszę tak ogólnie za lotników z Dywizjonu 303, za powstańców warszawskich, za konspiratorów w czasie PRL, za ukrywających Żydów w czasie wojny, za rotmistrza Pileckiego i za każdego kto zamiast siedzieć na dupie jak porządny obywatel i brać co dają, narażał siebie, swoje rodziny i ludność swojego miasta na represje, śmierć, tortury, biedę, choroby.
A wystarczyło zamknąć się w domu i czekać. Aż ktoś inny coś zrobi.
Przepraszam jednocześnie za tych, co i dziś pracują, organizują, sprzedają, budują, dowożą, rozwożą, bo chcą to robić, zamiast czekać na pakiet wsparcia od rządu. Bo są takimi samym pożałowania godnymi egzemplarzami zachowań antyspołecznych, jak tamci z przeszłości. Jestem pewien, że żadna kobieta nie będzie was podziwiała, panowie, zupełnie tak samo jak nie podziwiały tamtych.
W ramach przeprosin i zadośćuczynienia zobowiązuję się napisać nową propozycję hymnu Polski, pod tytułem „Niech ktoś coś zrobi„.
I dodam, że słusznie teraz zgrzytacie zębami na mnie, obywatele odpowiedzialni i zgodni z jedynie słuszną wizją państwa. Jestem bowiem wyrzutkiem społeczeństwa.
Ktoś powinien coś ze mną zrobić.