W Polsce mało co produkuje się dla Polaków.
Jeżeli ktoś wymyśla coś fajnego i porządnego, i robi to trochę dłużej, to pewnie zdążył już zauważyć, że zarabia na tym dużo mniej niż się spodziewał. Bywają wyjątki, ale reguła jest taka, że w Polsce obowiązuje kult darmochy.
Fundamencie polskiego życia codziennego to słowa: należy mi się. Za darmo.
Najlepiej to widać w tych branżach, które opierają się na czymś niematerialnym: filmy, książki, gry, piosenki. Przysłowie mówi, że okazja czyni złodzieja, a tutaj okazji jest pełno: wystarczy coś skopiować i już się ma. A skoro można mieć za darmo, to po co płacić?
Polska to taka baba z Radomia.
No i co? No i super, bo za darmo! Jest super, jest super, więc o co ci chodzi?
A o nic. Tylko o to, że za chwilę nie będzie już co kopiować. Właściwie to już nie ma. Bo niezależnie od tego czy ten brak odruchu płacenia wytłumaczy się jakoś czy nie, konsekwencje są takie, że Polacy owszem, piszą, śpiewają, tworzą i kręcą, ale nie dla Polaków.
Bo Polacy mają alergię na płacenie. A im lepsza – więc droższa – rzecz, tym alergia większa. I większe prawdopodobnieństwo, że nikt nie zapłaci. Bo mu to nawet do głowy nie przyjdzie. Zupełnie jakby filmy, książki, gry i piosenki to były truskawki w lesie, które się zrywa i się je.
Tylko paradoksalnie łatwiej w Polsce sprzedać dobre truskawki niż dobre książki. Mimo, że zbieranie truskawek jednak trochę łatwiejsze.
Wynik tego wszystkiego jest taki: najwięcej sprzedawanych książek w Polsce to tłumaczenia z innych języków. Prawo musi zmuszać stacje radiowe, żeby jakiś-tam procent piosenek był obowiązkowo po polsku, bo ich staje same z siebie nie chcą puszczać (ciekawe dlaczego). O polskich filmach tworzonych dla Polków już nawet nie mówię, bo nie ma o czym. Dosłownie. Praktycznie wszystkie gry w jakie gramy to gry zagraniczne, ewentualnie z tłumaczeniami.
Ostatnia gra jaką widziałem tworzona na polski rynek to były „przygoda ze świętym Piotrem„. I dzieło sztuki to nie było. Widać producenci liczą na to, że przynajmniej najbardziej zaangażowani katolicy zapłacą. Bo są albo za moralni, albo za głupi żeby ukraść. Przepraszam – skopiować.
Radio Kontestacja jest tworzone dla ludzi mówiących po polsku. Utrzymuje się z dobrowolnych wpłat. Już prawie połowa jest od Polaków zza granicy, mimo, że słuchaczy spoza Polski jest z 10%. To nie kwestia tego, że są bogatsi – to kwestia tego, że są mądrzejsi. Pozbyli się kultu darmochy. W Polsce to wstyd zapłacić za to z czego się korzysta. W świecie to wstyd nie zapłacić za to z czego się korzysta.
Czy to naprawdę wymaga aż tyle wyobraźni? Skoro nie płacimy twórcom, których oglądamy, słuchamy, czytamy, to czy jest w tym coś dziwnego, że nie będą dla nas nic więcej robić?
A ja mam w planach zrobić co najmniej dwie większe gry. I początkowo chciałem je robić głównie po polsku, bo tutaj więcej możliwości humoru a la Bareja. Ale już mi przeszło. Zrobię oczywiście po angielsku, a potem ewentualnie przetłumaczę na polski. Po pierwszych doświadczeniach z publikowaniem gier i rozmowach z innymi developerami widać, że niewiele się zmieniło od czasów PRL-u. Nie ma sensu. Skoro ludzie chcą grać i nie płacić to niech grają w misie-patysie.
Owszem, można sobie żyć za darmo. Ale niech nikt się potem nie dziwi, że jest traktowany jako obywatel drugiej kategorii.
Obywatel pierwszej kategorii płaci. Reszta żywi się odpadkami po nich.