Tak się akurat przydarzyło, że mam coś z głową. W sensie zdrowotnym. Coś mi się tam kręci i wiruje. Nie wiadomo dokładnie co to ani od czego. Coś jakby ciągły ból głowy, tyle że bez bólu.
Istnieje teoria, że jest to skutek niekontrolowanego przerostu mózgu i przekroczenia norm europejskich. Jeżeli to prawda, to remedium jest po prostu zgłupieć. Będę próbował, tak na wszelki wypadek. Mówią, że to nawet przyjemne.
Dziś spróbowałem wyjść trochę dalej niż do sklepu, bo mnie ogarnął optymizm. Ale zawróciłem jak mną zatoczyło (na szczęście na prawo). To sprawiło, że z kolei wpadłem w pesymizm i snuję wizje, że już do końca życia nie pójdę dalej niż 200 metrów. Co nie będzie trwało długo, bo wizja wróży mi rychłą i samotną śmierć na rozmaite rzeczy związane z głową, w większości zbyt okropne, żeby je nawet wymieniać.
Więc póki mi się nie poprawi informuję, że mnie nie ma.
Ponadto nie mogę:
- podróżować
- chodzić dłużej niż 10 minut
- jeździć na rowerze
- rozmawiać przez telefon
- prowadzić audycje
- programować
- nic, co wymaga większego wysiłku
Ale mogę:
- czytać
- oglądać filmy
- grać w gry (nie wszystkie)
- pisać – ale krótko i z przerwami
Jestem z tego powodu lekko niezadowolony, lekko rozdrażniony i lekko zrezygnowany.
Ale z drugiej strony nie jest źle. Nic mnie nie boli, a lista tego co mogę jest dość przyjemna.
Nie dzwońcie do mnie, bo chwilowo nie odbieram.
Nie będzie audycji na żywo.
Jak mi się nie poprawi to przedziwne zjawisko czaszkowe, to niestety nie będę też na KontestCampie, ani na OdwykCampie ani na żadnym innym campie. I w ogóle nigdzie.
Jak ktoś chciałby mnie uzdrowić za pomocą odwołania się do sił nadprzyrodzonych, to proszę bardzo, niechaj się nie krępuje. Pod warunkiem, że to będą te siły, co to o nich Biblia dobrze mówi. W przeciwnym razie ostrzegam przyjaźnie i całkiem poważnie, że pomimo dobrych intencji uzdrowiciel sobie zaszkodzi.
Zresztą i tak to wszystko mało kogo obchodzi, bo są wakacje. A wakacje od tego są własnie, żeby nic nikogo nie obchodziło.
Quod erat demonstrandum, amen.