Matura mnie ostatnio prześladuje.
Nie, że mi się śni po nocach – właściwie nigdy w życiu mi się nie śniła. Nawet wtedy, kiedy zbliżał się czas jej zdawania. Ale prześladuje mnie matura, bo znam sporo ludzi, którzy są w „klasie maturalnej”.
I ich obsesja na puncie matury jest naprawdę irytująca.
Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że każda obsesja jest irytująca. Wszystko jedno czy ktoś gada w kółko o panienkach, Korwinie, Lechowiczu czy graniu w Minecraft. O takich ludziach można powiedzieć (uwaga, będzie łacina!): homo unius libri.
Zapiszcie, może się przydać na maturze.
Po drugie dlatego, że obsesja nudna, nie przydatna, nie pomocna i do tego całkiem głupia jest irytująca wielokrotnie bardziej.
A po trzecie dlatego, że cierpię na nieuleczalne lubienie ludzi (zwłaszcza młodych) i trudno mi czasem spokojnie usiedzieć na dupie widząc co wyprawiają ze swoim życiem przez brak wiedzy, doświadczenia i odwagi w kierowaniu się własnym rozumem, zamiast pędem stadnym i radami ludzi, którzy im mniej spektakularne życie mają, tym większą czują potrzebę uczenia innych jak żyć.
Wpadłem więc na pomysł – oceńcie czy sensowny – żeby napisać krótką, rubaszną, i łatwo-czytalną książkę. Dla każdego, kto przejmuje się maturą. Zadaniem głównym książki będzie w pierwszej kolejności rozśmieszyć, w drugiej wciągnąć, w trzeciej spowodować, że po przeczytaniu człowiek przestanie się przejmować tym, czy nie powinien, a zacznie tym, czym powinien.
Książka o tym, jakie są fundamentalne zasady działania w świecie pieniędzy, pracy, zarabiania i prowadzenia własnego życia. O tym jak znaleźć pracę. I o tym, co to w ogóle znaczy „znaleźć pracę”. O tym w czym szkoła jest szkodliwa, jak bardzo, i dlaczego uniemożliwia wielu ludziom odnalezienie się w rzeczywistości i staje na drodze dążenia do własnego szczęścia.
Myślę, że powinienem taką książkę napisać. Bo czuję, że nikt inny dupy nie ruszy.
A na dobrą sprawę to co zamierzam napisać mógłby napisać każdy przedsiębiorczy, zaradny człowiek, który coś wartościowego w życiu zbudował. Tacy ludzie uznają to wszystko za oczywiste. Ale dla większości maturzystów będzie to odkrywcze.
100 stron. Maksymalnie. Jeżeli uda mi się to samo napisać w 50 – to jeszcze lepiej. I taniej.
Co myślicie o takim pomyśle? Byłoby komu dać taką książkę w prezencie? Piszcie w komentarzach.
* * *
A póki co, ogłaszam niniejszym, że skończyłem pisać i redagować zbiór opowiadań pod tytułem „Droga Wojewódzka 666„.
Po kilkukrotnym przeczytaniu, pomimo mojego pedantycznego perfekcjonizmu, stwierdzić muszę, że książka jest w swojej kategorii całkiem fajna. Skoro wiele razy sam parskałem idiotycznym śmiechem siedząc nad tekstem w KFC, to prawdopodobnie wielu innych zareaguje tak samo. I tak powinno być.
Teraz zostały do zrobienia cztery rzeczy:
- korekta tekstu
- okładka
- druk
- wysłanie
Wszystko jest już zorganizowane, oprócz korekty tekstu. Pomyślałem, że może wśród czytających ten tekst byłby ktoś kto chciałby wziąć tekst, otworzyć w OpenOffice, uważnie przeczytać i nanieść zmiany. Nawet nie trzeba całość – można kawałek.
Jako wynagrodzenie oferuję darmowy egzemplarz wydrukowanej książki, nazwisko korektora w odpowiednim miejscu oraz parę złotych. które mi jeszcze zostały z budżetu projektu.
Wymagania:
- dobra znajomość języka polskiego
- umiejętność rozróżniania co jest błędem, a co celowym zamierzeniem autora
- podstawowa obsługa OpenOffice (jest tam fajny system dokonywania zmian tak, żeby można je później akceptować lub cofnąć)
- dotrzymywanie terminów i trzymanie się umów
Nie wymaga się matury. Ani skończenia jakiejkolwiek szkoły. Ani żadnego tytułu ani papiera.
* * *
I na koniec informuję, że jutro jest piątek. A to oznacza, że o 20:00 będzie można zobaczyć „Raport Martina” – nowy wesoły program na żywo, gdzie komentuję sobie wraz ze słuchaczami wydarzenia z tygodnia. Ewentualnie się z nich nabijam. Z wydarzeń. Nie ze słuchaczy.
„Raport” można oglądać na tej stronie. Wystarczy tu wejść w piątek parę minut przez 20-stą.
Jako, że skończyłem prace nad książką, mogę znów zacząć sezon piosenkowy! I właśnie zacząłem go dzisiaj. Dzień dobry jak każdy inny. Odtąd będzie zdecydowanie więcej piosenek!
A, i postanowiłem, że premiery nowych piosenek będą zawsze w programie „Raport Martina„, zanim je puszczę dalej w świat. Zachęcam do oglądania na żywo. Program jest głównie po to, żeby się pośmiać i żeby pogadać, więc w zasadzie dla każdego.
Jako, że Mecenasi Sztuki Nieprofesjonalnej mają tutaj specjalne względy, mogą sobie zawsze posłuchać wszystkiego wcześniej. Zwykle zaraz po nagraniu.
Ta nowa piosenka już jest na stronie. Oni ją widzą. I się śmieją. A wy nie! Ha, dobrze wam tak, sępy! 😉