Znalazłem jakiś stary już trochę artykuł ze strony BBC News, w którym zastanawiano się nad problemem omijania podatków robiąc interesy typu „z ręki do ręki”.
Ekspert (który ekspertem jest dlatego, że napisał kilka książek o filozofii) stwierdził, że nie płacenie podatków jest moralnie złe.
Dlaczego?
„It’s wrong because as a citizen in a democratic society you agree to abide by the same laws. If you don’t like them then you work to change them through the democratic process”.
Czyli: to złe, bo jako obywatel demokratycznego społeczeństwa zgadzasz się przestrzegać praw.
Następnie radzi, że jak mi się to nie podoba, to żebym próbował to zmienić przez „proces demokratyczny”.
Nie wiem jak inni, ale ja naprawdę nie wiem kiedy się na coś takiego zgodziłem. Mógłby mi ktoś pokazać dokument umowy z moim podpisem? Może mi ktoś dosypał pigułkę gwałtu i dlatego teraz nie pamiętam?
Nie zgadzałem się na obywatelstwo polegające na dobrowolnym, chętnym ślepym przestrzeganiu narzuconych mi siłą praw, tak samo jak nie zgodziłbym się na niewolnictwo – bo jedno od drugiego niczym się nie różni poza tym mitycznym „procesem demokratycznym”. Nikt mnie nigdy nie pytał czy mam ochotę zgadzać się na przestrzeganie narzuconych mi praw i obowiązków obywatela. Nikt nigdy nie dał mi żadnego wyboru. Więc skoro wyboru nie mam, to na jakiej zasadzie mogłem się na to zgodzić?
Ja (podobnie jak wszyscy inni) zostałem zwyczajnie, bezczelnie zmuszony.
Tymczasem filozof twierdzi, że unikanie podatków jest złe w sensie moralnym, a nie prawnym. Bo się na coś zgodziłem i teraz niedotrzymuję umowy. Przy czym uważa, że zgodziłem się na wszystko mocą samego faktu, że się urodziłem i oddycham. Drobny problem, że mnie nigdy o zgodę nie pytano, został pominięty jako zbyt błahy dla poważnego filozofa.
Jest to tego samego rodzaju twierdzenie, co gdybym ja domagał się od ciebie 100 złotych za przeczytanie tego bloga. Dlaczego? A dlatego, że czytając blog zgodziłeś się na przestrzeganie demokratycznych praw tu obowiązujących. A one zbiegiem okoliczności mówią, że masz zapłacić 100 złotych.
Jeżeli nie chcesz zapłacisz, to ja ci filozoficznie powiem tak: unikanie zapłacenia mi 100 złotych jest niemoralne.
A potem wyślę do ciebie kogoś silnego. Nie obije ci on pyska dlatego, że to bandyta, lump i sadysta, o nie. On ci skuje mordę, bo nie przestrzegałeś demokratycznego porządku prawnego.
I ze wszystkich argumentów za płaceniem podatków tylko ten ostatni jest dla mnie przekonujący: argument siły.
Tylko co to ma wspólnego z moralnością?
Nic. Bo jeśli ktoś płaci, to są tylko dwie możliwości: albo płaci, bo się na to zgodził, albo płaci, bo go zmuszono.
Pierwsza możliwość jest moralna. Druga nie.
Tak więc owszem, podatki płacić należy. Ale obowiązek moralny ich płacenia masz tylko wtedy, kiedy się na nie zgadzasz i uważasz, że są słuszne.
W pozostałych wypadkach masz tylko obowiązek prawny.
I myślę, że to rozumowanie jest tak proste, logiczne i zgodne z naturalnym porządkiem rzeczy, że nawet Anglik to zrozumie.
O ile nie jest filozofem.