Wyborcza wyliczyła ile zarabiają ci, co żyją z internetu.
Czy to dużo to mało to wszystko jedno, życzę im jak najwięcej, ale zastanowiło mnie co właściwie robią ci wszyscy ludzie.
I wychodzi mi, że większość zajmuje się hodowlą owiec.
Blogi, videocasty, komiksy, profile na Facebooku – to wszystko istnieje, mam wrażenie, tylko po to, żeby doić krowy. Żeby łapać dzikie konie i zmieniać je sprawnie w kabanosy. Żeby przerabiać ludzi na hamburgery i sprzedawać je innym ludziom. Albo tym samym. Wszystko jedno.
Jeden pisze pierdołowate teksty na profilu firmy Facebooka, ale przecież nie zależy ani na tym o czym pisze ani na tej firmie.
Drugi pisze krótkie tekściki o talerzykach ze wzorkiem w rumianki, które wyrzyguje w świat, żeby potem ktoś inny po wpisaniu w Google „talerzyk z rumiankiem” wszedł akurat na tą stronę a nie inną.
Trzeci prowadzi bloga, ale nie dlatego, że jest wyjątkowym człowiekiem i ma coś do powiedzenia, tylko dlatego, że wie jak się przyciąga ludzi odwołując się do najniższych instynków: lęk, gniew, seks, odruchy stadne. Przychodza jak muchy. Co jest doskonałym porównaniem, biorąc pod uwagę do czego najchętniej lecą muchy. I główny wysiłek autora polega na tym, żeby ukryć pogardę jaką żywi do tych much, na których zarabia.
I tak oto polski Internet zmienia się w wielką dziwkę. Pieniądze są, ale dumnym to tu nie ma być z czego.
Ten artykuł i takie przemyślenia sprawiły, że postanowiłem zmienić nazwę strony z „Nawalony” na „Nieprofesjonalny”. Profesjonalizm źle mi się kojarzy.
Z tym, na czym lubią siadać muchy.
Martin Lechowicz
PS. A tak przy okazji – narysowałem trzy chumrki w nagłówku. Są obrzydliwe. Jeżeli ktoś umie narysować zamiast nich jakieś trzy ładniejsze obrazki, niech mi podeśle. Nagroda jest cenna – nie będzie musiał patrzeć na moje.