Jakiś pomyleniec w Finsbury Park w Londynie wjechał ciężarówką w tłum modlących się ludzi krzycząc, że nienawidzi Islamu.
W mediach brytyjskich informacje na cały ekran. W amerykańskich na głównych stronach.
W polskich nic.
Cywilizowany świat potępia tępą głupotę nienawiści religijnej i wyraża solidarność z poszkodowanymi.
W Polce nic.
Nie rozumiem. Jak nie-biały morduje białych to wszystkie media krzyczały na głównych stronach czerwonym kolorem. I jeszcze potem przez 3 dni nie gasły marsze poparcia. Ale jak biały morduje nie-białych to ani oburzenia nie słyszę ani marszów nie ma.
Wyjaśnił mi to zjawisko jeden komentator.
Powiedział tak: że kiedy chory umysłowo muzułmanin rozjeżdżał ludzi ciężarówką, to był to atak Islamu. Natomiast kiedy biały chrześcijanin rozjeżdżał ludzi ciężarówką, to jest to atak wariata.
Przy czym nie wyjaśnił mi dlaczego nie odwrotnie, na przykład.
Inny komentator powiedział, że za atak gościa, który nienawidził Islamu, jest… Islam. Dlaczego? No bo to przecież Islam sprowokował takie ataki.
Rozumiem więc, że teraz niezależnie od tego kto kogo będzie prześladował, mordował, terroryzował i poniżał, winny będzie ostatecznie zawsze Islam. Bo jak to zrobi Muzułmanin, to dlatego, że religia mu tak kazała. A jak nie-muzułmanin, to dlatego, że go Muzułmanie sprowokowali.
Niezależnie od tych tłumaczeń z wielu Polaków w tych dniach wychodzi wyjątkowo wstrętna obłuda. Co sobie w zaciszach domowych myślą zatroskani obywatele? Boję się czy już nie jest tak, że tylko dlatego nikt się głośno nie cieszy, bo albo nie wypada albo grozi odpowiedzialność karna.
Ze wszystkich przywar Polaków, ta prymitywna tchórzliwa nienawiść, jest bodaj najbardziej trudna do zniesienia.