Eksperci Kościoła Katolickiego stworzyli dwa tygodnie temu „Narodowy Program Trzeźwości„.
Jak na razie efektów nie widać. Wszyscy piją. I nic dziwnego, że piją, bo jest zimno.
Pierwsze co Episkopat powinien zaproponować, to delegalizacja zimy.
Póki co wysuwają inne propozycje, które mają doprowadzić do „zmniejszenia spożycia alkoholu, skali upijania się i akceptacja dla upijania się”.
Wszystkie te propozycje sprowadzają się do tego samego rozwiązania: zabronić. Co pokazuje jak bardzo kościół i władza są do siebie podobni. Jedyne co potrafią to produkować nowe zakazy.
Tak więc zakaz picia przed 21 rokiem życia ma poprawić sytuację, mimo, że zakaz picia przed 18 rokiem nie pomaga ani trochę. Kto chce ten wypije, kto nie chce też wypije, bo nic tak nie zachęca młodego człowieka do robienia głupot jak zakazywanie mu robienia tych głupot.
Zakaz sprzedawania alkoholu bez zezwolenia już jest, ale skoro nie działa, to jest go widocznie za mało. Dlatego Władcy Wszystkich Katolików proponują ograniczyć zezwolenia. I ograniczyć reklamy. I dla równowagi, zwiększyć podatki.
I zakazać sponsorowania juwenaliów i imprez studenckich przez przemysł alkoholowy.
Tak, to na pewno pomoże. Studenci to dobre dzieci o dobrych sercach, a chleją tylko dlatego, że złe firmy reklamują piwo. Przecież za PRL-u reklam nie było wcale i studenci nie pili. Nie wierzycie?
Ja też nie.
Ale Konferencja Episkopatu Polski wierzy. Bo wiarą katolicyzm stoi.
Zwłaszcza wiarą w skuteczność zakazów, nakazów i przymusu, za którymi stoi groźba użycia siły.
Ja nie wiem skąd dokładnie ci ludzie wzięli taką wizję świata, skąd taki a nie inny dobór sposobów jego naprawiania, ale na pewno nie od Jezusa.