Nie mamy szans

2014-09-11Blog5300

Może to przez pogodę, może przez przeziębienie, a może przez ostatnią audycję o przypadku Kelthuza, ale uświadomiłem sobie smutno, że nie mamy szans.

My, ludzie pokoju.

Ludzie wojny są po prostu ciekawsi. Jak Rafalala da w gębę facetowi na ulicy to mówi o tym cała Polska. A jakby ta sama Rafalala uśmiechała się do każdego i mówiła, że brzydzi się przemocą, to do programu w Polsacie nikt jej nie zaprosi.

Tak po prostu działa świat – to co brutalne, szokujące, wywołujące gniew albo satysfakcję jest ciekawsze. Jest łatwe, szybkie i daje kopa.

Nic więc dziwnego, że wśród ludzi działających w mediach panuje kompletny brak odpowiedzialności. Konsekwencje wojny są szybkie, konsekwencje pokoju powolne. A jako, że każdy woli zarobić tu i teraz, a nie za 3 lata, to wybiera temat, w którym jest śmierć, gwałty i kalectwo, daje mu szokujący tytuł i wkleja zdjęcie zmasakrowanego ciała.

Efektem ubocznym tego zjawiska, jest ogólne szmaciarstwo wszelkich mediów, które rozciąga się od TVP do Kontestacji, od lewicy do prawicy, od Kaczyńskiego do Korwina. Wszędzie.

Statystyki docierania do odbiorców są jedynym wyznacznikiem sukcesu medium.

Ani cele ani metody nie są ani niczym nowym ani szczególnie szokującym. Mark Twain w opowiadaniu „jak kandydowałem na gubernatora” opisał to samo zjawisko ponad 100 lat temu i w zupełnie innym kraju.

Nie jest to też specjalnie powód do przygnębienia. Jak nas uczą stare dobre baśnie, to co szybkie i łatwe daje szybkie efekty i równie szybko znika. Ludzie wyrywają sobie z rąk wiatr. Ale wbrew dogmatom speców od marketingu: wartość ma nie to, na co ludzie lecą. Wartość ma to, co ma wartość.

Tak, pięknie. Ale w rzeczywistości sukces i widoczne efekty są zależne nie od wartości. Ale od tego, na co ludzie lecą.

Najtrudniejszą więc sztuką w mediach – dla człowieka, który chce pozostać człowiekiem – jest pokazać wartość tak, żeby ludzie na nią lecieli.

Czy jest to możliwe? Tak. Ale wymaga inteligencji geniusza, twardego tyłka i anielskiej cierpliwości. Bo konkurencja nie śpi. Konkurencja głośnych, cynicznych durniów bez zasad, ludzi którzy walczą o twoją uwagę nie patrząc czy Bóg czy szatan, czy pomoc to czy krzywda, nie zawracając sobie zupełnie głowy tym, że – czy chcą czy nie chcą – wychowują dzieci.

Jak widzimy wychowują gloryfikując wrzask, żądania i przemoc, posłuszeństwo tytułom i strach przed zmianami.

I nawet ci, którzy za cel postawili sobie wolność, widzą w niej głównie zwolnienie od odpowiedzialności za własne słowa i czyny. Wolność to kopiowanie za darmo wyników czyjejś pracy. Wolność to dać w mordę bydlakowi z telewizji. To móc pogardzać kim chcesz, poniżać kogo chcesz, nienawidzić kogo chcesz. Wolność zapanuje, kiedy zniszczysz coś, oplujesz kogoś i zburzysz to co zbudowane. Kiedy się zemścisz na kimś.

Jak wygląda ta wolność w codziennym życiu? Przemoc w słowach, wojna na ulicach, skrajny egoizm i obojętność wobec biedniejszych – czyli gorszych.

Czysty raj!

Takie wojownicze podejście, eksploatacja najgorszych, prymitywnych ludzkich instynktów, daje w mediach najlepsze wyniki. Przyjmując oczywiście, że celem jest słuchalność, oglądalność, pieniądze i tak dalej. Trudno się więc dziwić, że kiedy dwie gazety piszą na ten sam temat – pierwsza agresywnie, a druga odpowiedzialnie, to ta pierwsza wygra.

Ten stan mediów pokazuje jacy jesteśmy my, odbiorcy. Ale jak mówiłem, to nic nowego i nic szokującego.

Zajmuję się publikowaniem od wielu lat.

Sukcesy mam ogromne. Inaczej bym tego nie robił.

Ale to, co jest moim sukcesem jest powodem do śmiechu dla tych hien, co żyją z eksploatacji. Bo moim celem i moim zadaniem jest wychowywanie. Zostawienie po sobie ludzi zmienionych chociaż trochę na lepsze. Ludzi, którzy potrafią opanować swoje niskie instynkty: strach, żądzę władzy, chciwość czy mściwość. Którzy potrafią nie kliknąć w to, w co wszyscy klikają, dlatego, że umieją powiedzieć „nie”.

To, że człowiek będzie odrobinę mądrzejszy. To, że będzie odrobinę spokojniejszy. Pewniejszy siebie. Dostrzegający powody do radości w życiu.

Zarabiam na pisaniu, śpiewaniu, mówieniu do mikrofonu, rysowaniu o wiele mniej niż kiedy byłem programistą. Ale to, co robię, daje wartość. A wartości nie mierzy się w pieniądzach.

Piszę to dlatego, żeby zachęcić każdego, kto robi coś wartościowego. Lub kto tego nie robi, a chciałby. Ale go zniechęca konkurencja hien.

Przyjacielu (tak rzadko się używa tego słowa, teraz już tylko „klient”, „konsument”, „słuchacz” albo „szanowny pan”), oczywiście, że liczbami mierząc przegrasz ze szmaciarzami tego świata. Po ich stronie jest słabość ludzkiej natury, do której się łatwo odwołać i łatwo wydoić.

Ale ty nie daj się wciągnąć w ich grę – bo nie jesteś tu po to, żeby wygrywać. Jesteś po to, żeby tworzyć wartość. Żeby dać coś innym. Czy to będzie śmiech, wiedza, umiejętności, inspiracja – niech to będzie coś, co wyciąga z człowieka to co najlepsze, a nie coś co wykorzystuje jego słabości.

A przede wszystkim broń siebie samego przed pogardą, nienawiścią, strachem, żądzą zemsty, zawiścią i innymi śmierdzącymi rzeczami, które w nas siedzą, a na których pasą się media, jak muchy. Broń się i broń innych przed tą ciemną stroną mocy. Problem jest we mnie, nie w nich.

Mi osobiście najtrudniej bronić się przed pogardą dla tych właśnie much.

O tym wszystkim śpiewał Jacek Kaczmarski w piosence „Niech„. Zostawiam cię samego z tą piosenką.

Podziel się z głupim światem