Opieka to łagodna forma agresji.
Pomoc to subtelna forma pogardy.
Lubimy pomagać, lubimy się opiekować, ale mało kto ma na tyle odwagi, żeby przyznać się przed sobą, że gdzieś tam głęboko ta jego chęć łączy się z dużo mniej szlachetnymi ciągotami: z chęcią dominacji. Z poczuciem kontroli. Z możliwością patrzenia na kogoś z góry. Z pragnieniem bycia wielbionym.
Prawdziwe pomaganie, pomaganie bez poniżania, jest straszliwie trudne. Wymaga przede wszystkim dystansu do siebie, zapomnienia o sobie samym. Trzeba się naprawdę mocno skupić, żeby prawdziwym celem pomagania nie była własna przyjemność, a miłością, która stoi za tym w tym wszystkim, nie była miłość własna.
Niektórzy mówią, że to niemożliwe, że człowieka do pomagania popychają takie same egoistyczne powody, jak do wszystkiego innego.
To jest możliwe. Ale trudne. I rzadkie.
Opieka to nie jest dobra rzecz. To jest zła rzecz. Ale bywa konieczna. To zło konieczne i należy tego raczej unikać niż szukać, bo oferowanie opieki jest aktem przeciwko wolności i niezależności drugiej osoby. Zwłaszcza, kiedy ktoś nie oferuje jej nawet, tylko od razu przystępuje do rzeczy.
Należy takiemu powiedzieć spokojnie, acz stanowczo: „spierdalaj”.
Jeżeli go to urazi, to znaczy, że zależy mu w tej całej opiece na sobie samym. No bo skoro bardziej się przejął sobą, że go obrażono niż tobą, który potrzebujesz pomocy, to o czym tu mówić?
Jeżeli się nie przejmie, to dobry znak. Może warto z nim pogadać? Może.
Bo z drugiej strony wszyscy jesteśmy raczej kruchymi istotami i potrzebujemy innych w wielu, wielu sprawach. I trzeba to też zaakceptować, a nie grać twardziela.
Do pomocy innym należy zabierać się więc tak: przychodzisz do kogoś, mówisz, że jesteś i czekasz spokojnie na progu. Zaprosi? Pogadacie. Nie zaprosi? Idź do domu i nie bierz mu tego za złe. Bo może to i ruina, ale to jego dom.
Jak cię zaprosi to okaż szacunek gospodarzowi. On tu jest u siebie, ty nie. Uważaj gdzie siadasz i czego dotykasz. Nie zaczynaj od razu odkurzać mu meble i naprawiać kran. Brak szacunku kończy się z reguły na dwa sposoby: albo dostaniesz w pysk i cię wyrzucą albo wciągniesz się w toksyczną, uzależniającą, pasożytniczą relację typu mama-dziecko.
Należy się wykazać taktem i dyplomacją. Bo z jednej strony człowiek potrzebuje pomocy, z drugiej chce zachować wolność, godność i niezależność. Ułatwij mu to, a nie utrudniaj. Kod kulturowy daje nam różne możliwości mówienia nie-wprost, zachowywania twarzy. Wykorzystuj je.
Kto wie czy nie dlatego wielu chrześcijan lubi pomagać narkomanom. To łatwiejsze, bo nie muszą się bawić w dyplomację: ktoś kto spadł na samo dno życia nie dba już ani o wolność ani o godność. Gorzej jak pomagacze wszystkich zaczynają traktować jak narkomanów.
Większość ludzi, którzy gadają o opiece i pomocy zachowują się jak sepy. Krążą i czekają na okazję. Kiedy ktoś okaże słabość, uzewnętrzni ból, da do zrozumienia że sobie z czymś nie radzi, rzucają się od razu na pomoc. O którą nikt nie prosił. To, że człowiek się dzieli czymś z czym mu nie idzie, nie oznacza, że automatycznie szuka pomocy. Ani że dał ci prawo ładować się w jego życie. Po prostu chce się podzielić i tyle. Dzielenie się pomaga.
Ofiara sępa z początku nie protestuje, bo jest kulturalna. Przecież głupio tak zwyzywać kogoś za to, że chce pomóc. Sęp odbiera to jako przyzwolenie i rzuca się natychmiast przestawiać meble, myć podłogi, wietrzyć pokój, malować ściany, ustalać dietę oraz swatać.
Po takiej kuracji stan nieszczęśnika jest gorszy niż na początku. Bo wcześniej nie radził sobie z życiem, ale teraz w ogóle nie ma życia. Jest uzależniony, bezradny i słabszy niż kiedykolwiek. Bo taka jest natura opieki: opieka jest zaprzeczeniem samodzielności. Walka wzmacnia, opieka osłabia.
Sęp zaś przeżywa rozkosze bycia dobrym, potrzebnym, przydatnym człowiekiem. Którego (w jego mniemaniu) doceniają, podziwiają i szanują. A jeżeli nie, to dlatego, że nie widzą trzeźwo. Biedni ludzie. Nie wiedzą co czynią. Kiedyś mi jeszcze podziękują. Trzeba im koniecznie pomóc. Tylko niektórzy nie pozwalają sobie pomóc. I co tu z nimi zrobić?
Ja mam pomysł co zrobić, drogi sępie.
Dzieci sobie zrób! Będziesz się mógł opiekować nimi ile tylko dusza zapragnie. Jak nie możesz mieć dzieci, a poprzednie już dorosły i dały nogę z domu odkrywszy że to nie dom, tylko więzienie, to kup sobie chomika. Albo świnkę morską.
One nie uciekną.
A ty nie będziesz musiał wymyślać nowych koncepcji, co było z nimi nie tak.
Uważajcie na sępy, które żywią się waszymi słabościami. Opieka to forma agresji. Jak bardzo chce się tobą opiekować, uważaj. Bo może ci się wydawać, że to przyjaciel, a okaże się, że to poszukiwacz trofeów.