W czerwcu – ledwo 4 miesiące temu – wybuchła wielka i groźna afera podsłuchowa. Ktoś podsłuchał czołowych polityków rządzącej partii i puścił to w świat.
Prawdę mówiąc nie było tam niczego, czego by lud się wcześniej nie domyślał: że politycy to banda cynicznych prymitywów, którzy mają interes bliźnich tam, gdzie będą mieć rano obiad, przy którym o wieczorem dyskutują.
Nic nowego.
Ale co innego domyślać się, a co innego zobaczyć to na własne oczy. I uszy.
Wielu ludzi było przekonanych, że po takiej eksplozji to koniec partii. Ja byłem zdania, że skończy się tak zawsze: po paru miesiącach nikt nie będzie nawet pamiętać. Albowiem, jak powiedział Tymochowicz: „ch**owe jest to społeczeństwo. Przepraszam za szczerość. Po prostu. Polacy mają w dupie wszystko. (…) Pamiętajmy, że żadna ideologia tego społeczeństwa nie ruszy”.
Po niecałych czterech miesiącach sondaże pokazują, że PO jest najpopularniejszą partią w Polsce.
Chyba jestem prorok.