Mój mózg traktuję inaczej niż standardowy Polak traktuje religię: „wierzący, nie praktykujący”. Praktykuję mój mózg, a nie tylko mówię, że go mam. Piszę, czytam, wymyślam, rozwiązuje. W kiblu gram w szachy z komórką.
Głównym problemem człowieka z mózgiem jest to, że nie ma z kim gadać. Gadam więc z martwymi autorami książek, których myśl została. Gadam z Bogiem. Gadam z ostatnimi ludźmi, którzy nie prasują sobie codziennie mózgów telewizją, Facebookiem i YouTube.
Coraz mniej takich.
Ci inteligentniesi, warci przegadania długich godzin nocnych albo się już powiesili albo mnie nie znają albo są zbyt zajęci. Głównie zarabianiem pieniędzy, niestety, co z racji inteligencji dobrze im idzie. I od czego szybko mózg im wiotczeje. Rok, dwa ganiania za sukcesem, a potem już się z takim nie pogada w ogóle. Bo on już nie gada, on sprzedaje.
Tęsknię za rozmowami, gdzie można jakąś niebanalną myśl wymienić. Ale nie mam aż takich wymagań przecież. Wystarczyłyby mi komentarze nawet!
Komentarze. Tęsknię za nimi. Za porządnymi, negatywnymi komentarzami. Za tekścikiem, w którym ktoś mnie inteligentnie i niebanalnie zjedzie jak psa. Ileż radości daje taki komentarz!
Żeby zamiast prostackiego „to głupie”, „to nudne”, „to słabe” ktoś mnie chociaż inteligentnie zbluzgał. Żeby choć jedno zdanie wielokrotnie złożone, zaskakujące. Żeby choć szyk zdania niestandardowy czymś własnym uderzał. Żeby się zdarzyła fraza, która nie jest potwórzeniem po raz milionowy jakiegoś przemielonego internetowego mema. Już od samego słowa „mem” można się porzygać, słowa powtarzanego w kółko w maksymalnie uproszczony sposób a określającym przeważnie jakiś durny obrazek i nic więcej. Na Interii osiągnęli szczyt banału: pokazują co jakiś czas zestawy obrazków z demotywatora i mówią na to „memy”.
Każdy teraz mówi „mem” na wszystko co mu się podoba, a czego sam nie potrafił wymyślić, bo jest za tępy i prymitywny.
Nie, żeby te „memy” były specjalnie lepsze.
W filmie „Roxanne” z 1987 roku facet z przerażająco długim nosem sam siebie kweciście obraża 20 razy, bo prymityw siedzący w barze nie potrafi ani razu. Trzeba mu pokazać jak się obraża.
Pewnie tak samo skończę – będę musiał sam do siebie pisać wredne docinki. Bo co mam czytać? Na jakich adwersarzy liczyć?
Pod ostatnim komiksem (takim sobie, ale za to ładnym) jeden geniusz pisze „żenujące” a drugi intelektualista „nudy”, nie zważając na to, że znacznie bardziej żenujące i nudne jest zostawienie tak prymitywnego komentarza.
Nawet porządnego wroga nie ma. Żeby się z nim pojedynkować na zjadliwości albo sarkastycznie w mózg uszczypać.
No po prostu jeden wielki banał wszędzie.
Żal człowiekowi patrzeć jak taka sierota, co sama nie wymyśla niczego poza tym jakie piwo kupić, pisze ci negatywną opinię w tak prymitywny sposób, że małpa by się zawstydziła, i jeszcze mówią na to „krytyka”…
– Jak ci się film podobał?
– Nawet fajny.
– A ten drugi?
– Głupi.
I to wszystko, na co można liczyć.
Więc co pozostaje człowiekowi w świecie sklonowanych owiec tak wypranych z kreatywności i odwagi do życia po swojemu, że cię nawet obrazić nie potrafią bez kopiowania banałów?
Nie wiem.
Ale coś wymyślę!