Dużo się gada o penisie Hofmana, rzecznika partii PiS. Rzeczony Hofman udał się bowiem na chlanie do hotelu z kolegami z partii, a ktoś to sfilmował. I okazało się, że Hofman łazi pijany w trzy dupy po mieście i podrywa co się da, oraz chwali się jakiejś panience, że ma dużego.
Kogoś to dziwi? Poważnie?
Nie to, że ma dużego. To akurat może zdziwić. Ale czy dziwi to, że prywatnie jest chamem w drogim garniturze?
Podobne zdarzenie miało miejsce niedawno, kiedy paru Nacjonalistów (czy tam: Narodowców, ja nie rozróżniam) rozmawiało sobie prywatnie na facebook’u o tym i o owym. I ktoś to wyciągnął i puścił w świat. Z rozmowy wynikało, że w zasadzie to oni nikogo nie lubią. Za to lubią mięso – w sensie lingwistycznym. A w ogóle to najlepiej by było jakby na świecie zostali tylko ci, którzy się z nimi zgadzają.
O mnie też tam wzmianka była, nawiasem mówiąc, z czego się nadzwyczajnie cieszę. Bo nie ma nic bardziej pochlebnego niż kiedy kawał chama, od którego trzymasz się z daleka, nazwie cię chujem. Byłbym za to kompletnie załamany, gdyby ktoś taki powiedział o mnie „swój chłop”!
I w jednym i drugim przypadku ludzie ci usprawiedliwiają się tak samo: nieważne to co prywatnie, ważne to, co publicznie. Bo prywatnie to się tam robi co się robi, wiadomo, he he he. Ale to normalne. Bo to prywatnie. Prywatnie to przecież każdemu się zdarza, oj tam, oj tam.
Otóż nie! No właśnie, że nie każdemu. Tylko chamom, burakom i ludziom kompletnie załganym. Może to i większość społeczeństwa, ale to niczego nie zmienia. Uczciwy człowiek prywatnie ma takie samo zdanie jak i publicznie, bo czemu właściwie miałby mieć inne? Jeżeli uważam tego i owego narodowca za niemoralnego buca o mentalności bandyty, to przyznam to i prywatnie i publicznie. Publicznie to ewentualnie mogę się powstrzymać od wyrażania swojego zdania, albo powiem je oględniej. To jedyna różnica. Ale nie powiem, że publicznie go szanuję, kiedy prywatnie go nie szanuję. I tak zrobi każdy kto chce żyć uczciwie, sam przed sobą (bo nawet Boga nie trzeba w to mieszać).
Czytałem też wczoraj artykuł-popłuczynę o jakimś publicznie-porządnym urzędniku, którego w sieci poderwała panienka, a ten zaczął z nią w najlepsze romansować. Panienka, okazało się, była podstawiona przez gazetę.
Wniosek? Wina gazety! Bo prowokuje! A przecież urzędnik prywatnie ma prawo nie panować nad penisem, prawda? Artykuł usprawiedliwia urzędnika w każdym zdaniu i żąda ode mnie zrozumienia. A głównym przesłaniem jest to, że każdy na jego miejscu zrobiłby to samo.
Wypraszam sobie! To, że chamom się wydaje, że każdy inny też jest chamem, to może i naturalne, ale tak nie jest! Chamowi należy się jasna odpowiedź: „nie”. Taka prosto w pysk. Nie, my, ludzie, którzy wymagamy od siebie więcej niż zwierzęta, nie uznajemy, że prywatnie wolno kłamać, oszukiwać, chlać na umór i być złamanym fiutem, bo tylko to, co na pokaz, się liczy. Nie, prywatność nie zwalnia nas od moralności. Przeciwnie: to, co robimy prywatnie jest najistotniejsze.
Snuje się ciągle w Polsce jak pierdnięcie pani Dulskiej ta chora podwójna moralność: że na pokaz jedno, a prywatnie drugie. Trzeba więc głośno powiedzieć, że nie, to nie jest ani normalne ani w porządku. Moralny człowiek to nie ten, który jest moralny tylko publicznie. Moralny jest ten, kto publicznie jest taki sam jak prywatnie!
Że pan Hofman jest zwyczajnym chamem to akurat dziwić nikogo nie powinno – jak się świnię owinie w jedwab, to nie przestanie ją ciągnąć do błota. Ktoś wątpi, że większość parlamentarzystów chleje, klnie, kradnie, oszukuje? Nie puszczają się z byle kim wyłącznie dlatego, że nie mają okazji. Gdyby mieli gwarancję, że nikt nigdy nie zobaczy, nikt się nigdy nie dowie, wsadziliby sobie dziesięć przykazań w tyłek własny, a w tyłek kogoś innego całkiem inną rzecz.
Ja chciałbym liczyć przynajmniej na to, że te zachlane świnie w garniturach przestaną ukrywać swoją mordę pod twarzą. Jak chleją, to niech chleją otwarcie. I już. Skoro twierdzą, że i tak każdy to robi, to w czym problem? Otwarcie, panowie! Ręka w majty i do przodu!
Każdy przytomniejszy, kto nie ma złudzeń, i tak mordę zauważy. Ale prości ludzie dadzą się nabrać. Kiedy się w końcu zorientują i rozczarują, ogarnie ich gniew. I któregoś dnia gniewu będzie tyle, że wybuchnie. I będzie źle. Dla wszystkich, nie tylko winnych, niestety.