Po co jest randka?

2017-03-02Blog2887

Z okazji zerżnięcia brytyjskiego reality show „First Dates” przez TVP, dziennikarz zapytał prezesa TVP Kurskiego czy w programie będą pary homo.

Otóż nie będą.

Nie żeby to kogokolwiek dziwiło. Niespodzianka żadna, ale uzasadnienie jakie tylko w Polsce można usłyszeć. Bo tradycja. Bo Polska. Bo konstytucja. Bo moralność. Aż dziw, że Matki Boskiej w to nie wmieszał.

Gdybym ja był prezesem telewizji to też bym zresztą par jednopłciowych też nie wprowadził. Ale z powodu zupełnie innego: bo ludzie nie chcą tego oglądać. Telewizja jest od tego, żeby ją ktoś oglądał, więc powód zupełnie wystarczający.

Ale o ileż wznioślej brzmi „bo Tradycja! bo Konstytucja!” niż „bo ludzie nie lubią patrzeć na pedałów”.

Kurski oglądalność to ma akurat najgłębiej. Spadek wyników oglądalności za jego szefostwa pobił rekord Polski. Ale to naprawdę żaden problem. Jak zabraknie pieniędzy to zrobi się przymusowy podatek na telewizję dla wszystkich: ślepy nie ślepy, i tak zapłaci. I wtedy to już w ogóle nikt nie będzie musiał tego oglądać.

Tymczasem prezes podał definicję ogólnonarodową – a więc obowiązującą i ciebie – definicję randki.

Randka służy do tego, żeby założyć rodzinę.

W domyśle: narodowo-katolicką. Znaczy taką, żeby robić dzieci. Te dzieci potem mają mieć chrzciny, komunię i robić następne dzieci. I tak w kółko, tylko nie wiadomo po co.

W idealnej wizji małżeństwa relacje między małżonkami są absolutnie zbędne, bo chodzi o rodzinę, a w rodzinie o dzieci. Stąd program „Pierwsza randka”, w którym Pan Polak będzie sprawdzał czy Pani Polka ma szerokie biodra, pomnoży to przez współczynnik wieku i wyliczy ile dzieci może mu narobić. Pani Polka zaś będzie dawać punkty za to ile może zarobić, żeby dzieci miały co żreć, bo jak pokazują narodowi psycholodzy, najważniejsze w rozwoju dziecka są trzy rzeczy: żeby było czysto, żeby było co żreć i żeby w domu wisiał krzyż.

Program ten będzie nas przygotowywać na piękną przyszłość, w której zdrowe małżeństwa narodowo-katolickie będzie się zawierać odgórnie. Minister Małżeństw w odpowiednim momencie życia wyśle ci list, w którym poinformuje, która obywatelka została właśnie twoją żoną.

Będziesz potem zobowiązany w ciągu miesiąca wysłać jej słoik spermy. Żona zaś będzie zobowiązana się z jego pomocą zapłodnić. Po roku sprawdzi się czy dzieci już się narodziły a jeżeli nie, to nałoży kary. Jeżeli to nie poskutkuje, zabierze ci się samochód. Dlaczego samochód? Bo go masz. A powinieneś mieć dzieci, a nie samochód. Więc jesteś przestępcą, więc ci się go zabierze. Co tu nie rozumiesz?

W ten sposób małżeństwo spełni swoją jedyną funkcję najlepiej jak się da – w sposób uregulowany przez państwo. Bo państwowe najlepsze. Niepaństwowe jest niepolskie. A tu jest Polska!

Ale to przyszłość.

Dziś mamy bezsensowne randki, które służą bardziej do osobistej przyjemności niż dla dobra Polski. I czas się ich pozbyć.

Dlatego wy, zdrajcy narodu, którzy randkujecie dla przyjemności, seksu i innych bezeceństw, spieszcie cię! Zaliczcie chociaż kilka randek w Polsce. Bo pozostałe będą za granicą.

Podziel się z głupim światem