Po koncercie

2012-11-25Blog1645

Falkon 2012 się skończył. Było miło, wesoło, dobry koncert i świetna publiczność, jak zwykle na Falkonie.

Szkoda, że koncert był trochę późnawo: po 22-giej. Pewnie dlatego przyszło mniej ludzi niż zwykle. O tej porze fajne imprezy się już skończyły, a oni przyszli i trwali. Kiedy wychodziłem koło północy, korytarze były już puste. Wychodzi na to, że ludzie przyszli tam tylko dla mnie.

Naprawdę to doceniam.

Nowe piosenki to zawsze dodatkowy stres – a i tak już jest ogromny. W końcu śpiewasz swoje teksty, swoją muzykę, ty grasz, ty śpiewasz, nie ma się z kim stresem podzielić, nie ma na kogo obciążenia zwalić. Nie masz się na kim wzorować, nie masz się u kogo uczyć. Stres.

Nowych piosenek było dużo. Kiedy gram nowe rzeczy po raz pierwszy to nigdy nie wychodzą dobrze. Nie wiem jeszcze dobrze jak to zaśpiewać, żeby było najlepiej, nie wiem jak na co reaguje publiczność. Nie wyczuwam co zaakcentować, co podkreślić. I zwykle nowa piosenka wypada gorzej niż by mogła.

Ale radzę sobie. Kto był, ten wie.

A kto nie był, temu nie potrafię opisać ogromnej różnicy między słuchaniem na żywo a słuchaniem z płyty. Nawet nie próbuję. Ale można zobaczyć zdjęcia – tutaj.

Ważny dopisek:

ITVL nagrała cały koncert! Zapis całości możecie zobaczyć i posłuchać tutaj, na ich stronie.

Jeszcze całości nie słuchałem, ale widzę, że nie wycięli mojego trajkotania na początku. Rany, ileż ja się nagadam zanim zaśpiewam…

Podziel się z głupim światem