Kiedyś ludzie lubili przygody.
Słownik mówi, że przygoda to „niezwykłe zdarzenie, odbiegające od zwykłego trybu życia”. Ja bym dodał, że przygoda to coś, co dzieje się a nie zostało zaplanowane.
Bo trudno nazwać przygodą tygodniowy wyjazd do Tunezji zorganizowany przez biuro turystyczne. Owszem, taki wyjazd to może być odpoczynek. Rekreacja. Przyjemność. Ale nie przygoda.
Jeżeli przygody są przeciwieństwem życia zaplanowanego, przewidywalnego i pod kontrolą, to wniosek jest jeden: ludzie nienawidzą przygód.
Dlaczego niechętnie zmieniają mieszkanie i pracę? Bo grozi to przygodami.
Dlaczego korzystają z ubezpieczeń? Żeby uniknąć przygód.
Przygody są niebezpieczne. Muszą być, bo wszystko co nieprzewidywalne jest niebezpieczne. A przewidywalne przygody to nie przygody, to spektakl.
W świecie gdzie bezpieczeństwo jest bogiem, przygody są herezją.
Poza tym przygody – to takie niepoważne. Poważny człowiek nie ma przygód. Poważny człowiek ma życie!
Powiedziałbym gdzie sobie można wsadzić takie życie, ale dzieci czytają. A dzieci lubią przygody. Bo ta ciekawość świata, potrzeba ryzykowania i narażania się to naturalna skłonność człowieka. Dzieci lubią przygody, dopóki ich te potwory – dorośli – nie przemienią na swój obraz i podobieństwo, w maszyny, które zamiast na prąd albo paliwo, działają na strach.
Mam nadzieję, że powstanie kiedyś Polska Partia Przygodowa. Obawiam się, że jest to jedyna partia, do której mógłbym się dziś zapisać.