Jeżeli chodzi o związki to są cztery rodzaje: udane i trwałe, udane i nietrwałe, nieudane i trwałe oraz nieudane i nietrwałe.
Najwięcej jest tych ostatnich. A zaraz po nich idą nieudane i trwałe.
Są to związki, w których ludzie się nie znoszą i chcą żeby to było trwałe. Prawdopodobnie byli to twoi rodzice. Mnóstwo jest takich ludzi.
Powodem istnienia związków nieudanych i trwałych jest fakt istnienia związków udanych i trwałych. Ludzie obserwując prawdziwie szczęśliwe pary, które do tego są ze sobą długo, chcą tego samego dla siebie.
I dobrze! Problem w tym, że za wyznacznik dobrego małżeństwa uważa się jego trwałość a nie szczęście. To zrozumiałe. Trwałość uzyskać łatwo, szczęśliwość trudno. A ludzie są leniwi.
Zwłaszcza kobiety mylą jedno z drugim i zamiast pracować nad związkiem, żeby był bardziej szczęśliwy skupiają całą energię na tym, żeby nigdy się nie skończył.
To ten sam błąd, który każe ludziom za wszelką cenę unikać zwolnienia z pracy. Dzięki czemu mogą przez całe życie cieszyć się pracą, której z całego serca nienawidzą. Ale za to unikają zwolnienia, które by było ciosem, tragedią i porażką.
Na podobnej zasadzie liczne żony mają mężów, którymi pogardzają, a liczni mężowie żony, które są nie do zniesienia. Ale jedni i drudzy uważają to za sukces i głośno oburzają się na pary, które się rozstały albo rozwiodły, mówiąc, że im się „nie udało”.
Czy się udało? Nie wiadomo. Wiadomo tylko, że to co było, było nietrwałe.
Ja miałem związki każdego typu – oprócz tego co chciałem.
Najlepsze z nich to te udane, ale nietrwałe. Końcówka jest przykra, ale z perspektywy czasu patrząc – nie tak znowu bardzo. Długie lata przeżyte fajnie i szczęśliwie, z przewagą radości nad smutkami, przychylności nad przykrościami, rekompensują nie-disneyowskie zakończenie. Dowodem na to jest przyjaźń, która po tym zostaje. Ona jest trwała.
Czy zauważyliście, że młodzi milionerzy, którym udał się pierwszy biznes często zabierają się za uczenie innych? Przychodzi stąd wiele nieszczęścia.
W swojej radości i poczuciu misji szczęśliwiec, który po prostu trafił w dobre okoliczności, zabiera się za uszczęśliwianie innych. Bo skoro u niego poszło tak prosto, to i u wszystkich musi być tak samo! Trzeba tylko ludziom wyjaśnić jak mądrze zarządzać tym kapitałem, który ci spadł z nieba.
Co, tobie nie spadł? E, niemożliwe. Skoro mi spadł, to każdemu spadł!
Jeżeli więc jesteś na etapie „nie mam nic, a chciałbym mieć”, zachowaj duży dystans do rad każdego, kto nie poniósł w biznesie wielu porażek.
A jeżeli dążysz do związku szczęśliwego i udanego, zachowaj dystans do rad tych, którzy nie przeżyli zawodów miłosnych.
Gratuluj im szczerze i daj się im inspirować!
Ale weź pod uwagę to, że im większy kto dostał skarb z nieba za darmo, tym mniej potrafi zrozumieć tych, którym przyjdzie przedzierać się po ten skarb przez ciernie i osty.