Dawno, dawno temu, w czasach Polski Ludowej, ludzie odwiedzali się bardzo często. Komórek nie było, tym bardziej internetu, a telefon mieli nieliczni co im się chciało czekać dwa lata aż założą. Więc nikt się specjalnie nie zapowiadał, tylko po prostu przyłaził i siedział.
I nie było problemu.
Dzisiaj jak ci ktoś przylezie i nie zadzwoni wcześniej, to się wkurzasz. Przynajmniej tak myśli ten, co cię chce odwiedzić – dlatego zawsze dzwoni. Bo spodziewa się, że go nie lubisz albo że mu będziesz przeszkadzać w pracy. Albo w obiedzie. Albo w graniu w „Simsy”.
I tak, zwykłe normalne odwiedziny przyjaciół, zmieniły nam się w wizyty służbowe. Wypada się tylko cieszyć, że nie umawiamy się ze sobą przez sekretarki.
Oddaliliśmy się od siebie od całe kilometry.
Jak o tym myślę, to z przerażeniem odkrywam, ile rzeczy było lepszych w tym pieprzonym PRL-u. :-/