Piosenka przypominająca co to są za święta.
Słowa i chwyty:
e C D
Nie wśród nocnej ciszy, ale wśród hałasu
e C D
Głos się nie rozchodzi, ale znika w tle
e C D
Wybacz, lecz zabiorę ci trochę czasu
G D e C D e
Bo właściwie masz go tylko dzięki mnie
Wiem, że wiesz, kim jestem, chociaż się nie znamy
Możesz mnie nie lubić, ale musisz znieść
Bo czy chcesz czy nie chcesz wkrótce się spotkamy
A te święta - tak a propos - są na moją cześć
C D G D e
Nie chcę psuć zabawy lecz mam dość milczenia
C D G
Hipokryzji smród dosięgnął niebios bram
C D G D e
Powiem wam to co mam wam do powiedzenia
C D C D e
Powiem, nawet jeśli mówić będę sam
Jeżeli chcesz to świętuj Boże Narodzenie
Lecz przynajmniej w hipokryzji umiar znaj
Bo świętujesz to, żem z niebios zszedł na ziemię
A nie to, że chciałbyś z ziemi zrobić raj
Gdym się rodził powitały mnie bydlęta
I pasterze - tylko oni mieli czas
W moje święto znów nikt o mnie nie pamięta
Za to teraz dobrze ja pamiętam was
Ja w hotelu wtedy nie mieszkałem
Na drewnianych deskach dość się twardo śpi
I telewizora wtedy też nie miałem
I dwunastu potraw też nie dano mi
Gdy w świątyni w święto kupcy sprzedawali
Wziąłem bicz i sam powyrzucałem ich
Dość mam bożonarodzeniowej reklamy
Dość mam świątecznego napełniania mich
Ja nie po to się rodziłem, byś ty się obżerał
Dałem zabić się nie po to, byś ty mógł tyć
Szkoła, praca, sukces, konto, świat, kariera
Na co ci to, wiecznie wszak nie będziesz żyć
Mówią, że głupoty niczym się nie zmierzy
że lekarstwa na nią nie zna nawet Bóg
Wielkim głupcem człowiek, który w nic nie wierzy
Lecz największym, kto zapomniał, że go czeka grób
Nim w Wigilię zaczniesz kawior jeść w hotelu
Nim osiągniesz hipokryzji absolutne dno
Odłóż talerz, wstań i pomyśl, mój czcicielu
Czy na twoim miejscu ja bym zrobił to
I jeśli dotknie cię choroba, głód lub bieda
Będziesz Boga winić, że ci zesłał zło
Zanim z gniewem wzniesiesz pięści swe do nieba
Pomyśl ile razy znieważyłeś go
Znoszę wszystko, bo na tobie mi zależy
(Lecz) pobłażanie z cierpliwością mylić - źle
Bo nawet jeśli w własną swoją śmierć nie wierzysz
C e
Umrzesz. I ze wszystkiego ktoś rozliczy cię