Idę rano do sklepu po chleb. Na ulicy – sami emeryci. W sklepie – dziadki, babcie i ludzie, których nie sposób zidentyfikować, bo poruszają się tak wolno, że współczesne oko nie wytrzymuje.
Co jest? – myślę sobie. – Dzień emeryta czy co? Przespałem coś ważnego?
I wtedy sobie przypomniałem – wybory były. I wygrał PiS. No tak, to teraz już jasne: emeryci poczuli, że są wreszcie u siebie.
Oczywiście tylko prawdziwi emeryci. Znaczy: biali heteroseksualni katolicy o prawidłowej aparycji, przeszłości i poglądach. Bo są też nieprawdziwi emeryci. Tak jak są nieprawdziwi Polacy.
W sklepie byli tylko prawdziwi emeryci. Łatwo ich poznać – po minach. Z młodych to były tylko kasjerki. I kierownik. I ja.
Kierownik, jak zauważyłem, jest z każdym dniem coraz bardziej wk*rwiony. I to na klientów, niestety. Ewentualnie na starych ludzi – trudno powiedzieć, bo to jedno i to samo. Być może ma alergię. Albo irytuje go wiedza skąd się wzięły w portfelach babć pieniądze, które wydają w jego sklepie. A może jest po prostu bucem. Nie wiadomo.
Kierownik pyskuje na babcię, a babcia na kierownika. Sercem jestem z babcią, bo jest stara. A w Polsce jak coś jest stare to jest święte i ma zawsze rację. Na przykład drzewa. Albo lenistwo. Albo Kaczyński. Trzeba to szanować albo sp***lać.
Z tym, że biorąc pod uwagę, że kierownik zapracowuje się na śmierć, babcia wypoczywa, a państwo każe jemu oddawać jej pieniądze, sercem powinienem być z kierownikiem. Toż to jakaś perwersja, że babcia wydaje jego własnym pieniądze w jego własnym sklepie, a potem jeszcze drze na niego ryja. To tak jakby obsikać kogoś jego własnym moczem i krzyczeć dlaczego tak długo schnie.
Najgorsze jest i tak to, że jedna z drugą stoi jak krowa przy kasie 5 minut i wszyscy muszą czekać aż sobie przypomni, że jest w sklepie, a nie, k**wa, na pastwisku.
Bo jej się naprawdę nigdzie nie spieszy. Może by się zresztą i pospieszyła, gdyby miała świadomość zjawiska pod tytułem „inni ludzie”. Ale babcia nie wierzy w „inni ludzie”. Babcia wierzy tylko w krzyż. I Maryję Zawsze Dziewicę. I Państwo Zawsze Opiekuńcze. I w aptekę. I w telewizor.
No ale z drugiej strony babcia jest stara. Stara babcia przenajświętsza. Empatia przystawia mi do skroni pistolet naładowany poczuciem winy i krzyczy: czy to jej wina, że jest bezużyteczną, irytującą, powolną, arogancką krową?
Czemuż ona winna? Czy to ona wymyśliła socjalizm? Czy to jej podlega policja, komornicy i urzędy skarbowe, które terroryzują właściciela sklepu i zabierają młodym pieniądze wypracowane żeby dać starym pieniądze wygłosowane?
I nagle przyszła mi do głowy myśl, która mnie otrzeźwiła. I cała wiara w nietykalną świętość i niewinność starej babci mi przeszła. Uświadomiłem sobie, że ta stara jędza jednak jest winna. Osobiście.
To ona głosowała na PiS.
Albo na SLD. Albo na PO. Wszystko jedno na kogo, bo wszyscy mają ten sam szczytny cel: dać babci kawałek szynki. No, prawie wszyscy.
Cel przestałby być taki szczytny, gdyby się pamiętało o modus operandi. Bo ta szynka pochodzi z kradzieży, droga babciu. Wiedziałaś o tym? Co ty na to?
– Mam to mojej w starej, pomarszczonej dupie – mówi babcia. – Ma być i już. Nie obchodzi mnie skąd. Bo mi się należy. A jak się należy, to biorę.
Tak samo jak należy się 500 złotych na każde dziecko, które za parę miesięcy nowa władza zacznie rozdawać. I płaca minimalna 12 złotych za godzinę. I szkoły i szpitale i lekarstwa i mieszkania.
Na to wszystko zapracują młodzi. Bo przecież chyba nie babcie. Babcie są nie od tego. Babcie są od pilnowania, żeby władza w ich imieniu przypilnowała młodych.
Ach jak pięknie się żyje w Polsce. W kraju, gdzie każdy wie, jaka jest jego rola.
Czekam na nieuchronnie zbliżający się dzień, w którym kierownika szlag wreszcie trafi i zamknie sklep, a pracowników szlag trafi i wyjadą za granicę.
I co zrobisz wtedy babciu, kiedy ci zamkną sklep? Kiedy młodym znudzi się obsługiwać wredne, opryskliwe baby, a zajętym, pracowitym ludziom czekać cierpliwie przy kasie aż święte krowy bez pośpiechu zwolnią im miejsce?
– Mam to mojej w starej, pomarszczonej dupie – powie babcia.
– My też – odpowiemy jej zza granicy.
Niech sobie radzi. Ma na co zasłużyła.