Mamy dziś wyjątkowo obrzydliwe święto.
Jest to święto państwowe. W pełnym tego słowa znaczeniu: państwo ustanowiło go sobie samo, odgórnie, bez pytania nas o zdanie, i kazało obchodzić. I już.
Świętować należy flagę. Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego i po co, i co to właściwie znaczy. A skoro już o Bogu mowa, to lepiej, żeby ten Bóg, który w Biblii karał śmiercią za oddawanie czci przedmiotom, obrazom czy rzeźbom, przykmnął dziś oczy i nie widział tego masowego bałwochwalstwa, które się wokół odbywa.
Ale, że symbole w tym kraju bywają ważniejsze od rzeczywistości, którą miały reprezentować, część ludzi jest zachwycona. Bo dzięki temu można dziś bez wielkiego wysiłku stać się wybitnym patriotą. Kiedyś trzeba było się dla innych poświęcać, męczyć, pracować, narażać – a dziś starczy kij, szmata, i już można być dumnym z bycia Polakiem.
Tanio. Opłaca się.
Tyle, że przecież to nie jest w ogóle żaden patriotyzm! Ani trochę! Bo jeżeli komuś rzeczywiści zależy na tej rzeczy publicznej, na wspólnocie narodu, języka, zwyczajów, wychowania – to niech sobie wbije raz do głowy różnicę między tym czym są ludzie a tym, czym jest państwo!
Państwo, jako system, prawo, aparat przemocy i grupa ludzi, którym udało się zmonopolizować władzę, uzurpują sobie prawo do nazywania się „Polską”. Swoje odgórne, autorytarne decyzje nazywają „wolą narodu”, a w rzeczywistości robią co im się podoba, bez większych trudności manipulując ludźmi, którym mieli służyć.
I tak wygląda demokracja w praktyce.
Teoretycznie prezes rady ministrów powinien ludziom służyć. Jest zwykłym urzędnikiem, niczym więcej. W praktyce na każdej debacie z premierem ludzie traktują go nie jak sługę, którego się rozlicza i zawsze można zmienić, ale jak monarchę. Zwracają się jak do króla, wstają kiedy wchodzi (który pan wstaje, kiedy sługa wchodzi?) i wstydzą się, kiedy ich beszta. Jak dzieci.
W konsekwencji tego wszystkiego ludzie, którym zależy na dobru Polski-ludzi, celebrują dziś autorytarną władzę Polski-państwa. I ci sami ludzie, którzy dzisiaj zgodnie z rozkazem wieszają z uczuciem dumy flagę, jutro będą narzekać, że państwo nie pozwala im pić piwa w parku, niszczy ich firmę podatkami, podsłuchuje ich rozmowy i nakłada sakramencko wysokie podatki, dzięki którym mogą zapłacić za paliwo 6 złotych, zamiast 3.
A przecież to ci sami ludzie! Ten sam system! Ta sama władza!
Więc jak to jest, że dziś, świętując tak jak każą to co każą wtedy kiedy każą, okazujesz swoje posłuszeństwo i lojalność systemowi, który chowa swój despotyczny ryj za słowem „Polska”, a jutro narzekasz, że cię ten system gnębi?
Pomyśl o tym. I nie rób głupot.
A co do mnie, ja dzisiaj wieszam flagę, owszem.
Jedyną flagę, jaka wydaje mi się w tych okolicznościach stosowna: