Świętość jest jak drożdże: potrzebuje ciągłej pożywki żeby pierdzieć.
Telewizora nie mam, zamiast czytać Facebooka wolę coś napisać, więc przegapiłem, że obecnie święte drożdże pasą się Empikiem.
Nie wiem co zrobił Empik w kwestii walki z Bogiem. Podobno ma jakieś konszachty z diabłem. Diabła reprezentują, zdaje się, satanista Darski i bezwstydnica Czubaszek. A Empik chyba coś ich sprzedaje.
Chciałem kiedyś, żeby Empik sprzedawał moją powieść Teoria Portali, ale Empik nie chciał mi pomóc, co jest jak nic dowodem satanizmu. Chcieli 5000 książek, za niesprzedane nie odpowiadają, za zniszczone nie odpowiadają, płacą za pół roku po potrąceniu dwustu trzynastu opłat, prowizji i podatków.
Satanizm, jak nic.
Chrześcijański Empik to by sam do mnie przyszedł. Poczęstowałby ciastkiem, a potem zaproponował, że sam wydrukuje ile trzeba i zapłaci mi z góry. Jak się coś nie sprzeda to trudno. Jak się coś zniszczy, zapłacą potrójne odszkodowanie. Bo powieść jest dobra i szerzy dobro, a oni mają obowiązek to promować, jako chrześcijanie.
Teraz już wiem, że to diabelskie sklepy. A wtedy głupi myślałem, że Empik się na mnie wypiął dlatego, że korzysta bezczelnie z pozycji monopolisty i ogólnie wypina się na wszystkich. Czemu nie? Sytuacja jest taka, że nikt nie może się wypiąć na niego, a ktoś się na kogoś wypiąć musi. Polska zobowiązuje.
W szatańskim Empiku nie kupuję. Na Kindle jest taniej, wygodniej i większy wybór.
Niestety Amazon się wypina z kolei na polskojęzycznych pisarzy i u nich też nie mogę książki sprzedawać.
Cóż zrobić. Szatan jest wszędzie.
Postępowanie najgłośniejszych orędowników chrześcijaństwa skłania mnie do tego, aby zmienić definicję chrześcijaństwa. Słowo „chrześcijanin” będę odtąd definiować jako: „ofiara szatana”.
Lub po prostu: „ofiara”.