Wczoraj słuchałem sobie audycji Janka Fijora w radiu KonteStacja.
I uświadomiłem sobie, że:
- słucham audycji w Wielkiej Brytanii
- prowadzący jest w Kalifornii
- nadający jest w Zambii
- audycja jest po polsku
- audycja była nadawana przez serwer w… a sam nie wiem gdzie on jest, zresztą jest kilka w różnych krajach
- plik jest na serwerze w USA
- właścicielem tego wszystkiego jest firma brytyjska
I niech mi teraz ktoś powie, że w dzisiejszym świecie ma jakiś sens mówić: „produkt polski„.
Ale mimo, że rzeczywistość i technologia zlikwidowała praktycznie granice, żyjemy dalej w systemie prawnym z XX wieku, gdzie wszystko było przypisane do kraju i narodu, i oddzielone od reszty.
Dzisiaj nie ma to żadnego sensu.
Jeszcze lecąc z Warszawy do Londynu myślałem w kategoriach: gdzie najlepiej zamieszkać? Ale dziś się zastanawiam czy w ogóle jest sens takiego pytania. Nie widzę powodu, żeby przywiązywać się do jednego miejsca, jednej waluty, jednego systemu prawnego w sytuacji kiedy skakanie nad granicami daje tyle możliwości. A im trudniejsze są czasy, tym większy bonus za przekraczanie granic.
Zasada ograniczonego zaufania – zwłaszcza w stosunku do rządów, banków i ogólnie mówiąc: systemu – to całkiem niezły pomysł. Poszukaj rozwiązań ponad granicami. Stary system nie pasuje do nowych czasów. Możesz to z powodzeniem wykorzystać.
Tym bardziej, że dzisiaj życie w wozie Drzymały może być całkiem komfortowe. Laptop, internet, komórka i satelita – wszystko się zmieści.
Więc póki co chyba zostanę przy tej filozofii życia. Nie dość, że skuteczna, bezpieczna, legalna – to jeszcze niesamowicie fajna.